~ALLIE~
Dom huczał od dźwięków głośnej, klubowej muzyki. Z każdej strony
można było wyczuć mocny zapach alkoholu, który przelewał się litrami. Impreza z
godziny na godzinę nabierała tempa. Sam organizator już dawno oddał się
beztroskiej zabawie flirtując ze szczupłą szatynką, która z pewnością nie
narzekała na jego towarzystwo. Od czasu krótkiej wymiany zdań Zaynem na samym początku imprezy nie miałam
już okazji się z nim zobaczyć. Wszystko działo się tak szybko. Poznawałam nowe
osoby, nowe imiona, które ulatniały się z mojej pamięci tak szybko jak tylko się
tam dostawały. Pierwszy kieliszek, drugi kieliszek, trzeci, czwarty…dziesiąty?
Już sama nie wiem, ile razy podnosiłam alkohol do ust. Piłam z nieznanymi mi
ludźmi, nie przeszkadzało mi ich towarzystwo, a nawet nie zwracałam uwagi kto w
danym momencie siedzi koło mnie. Ale czy to było ważne? Byłam na imprezie,
gdzie powinno się bawić, więc to robiłam. Tak, zdecydowanie się bawiłam. Dzięki
procentom w moim organizmie robiłam i mówiłam rzeczy, o których w życiu bym nie
pomyślała. Pierwszy raz wypiłam tak dużą ilość alkoholu i szczerze mówiąc
podobało mi się to. Cały czas się śmiałam z byle czego, chociaż i bez alkoholu
tak potrafię to teraz było inaczej. Nie myślałam co robię, po prostu to
robiłam. Świat wirował wokół mnie, nie potrafiłam skupić wzroku na jednym
punkcie. Nie ogarniałam co się wokół
mnie dzieje, ale i tak wszystko mnie bawiło. Byłam szczęśliwa. Chyba. W pewnym
momencie zapragnęłam zmienić towarzystwo, bo aktualne mnie już znudziło. Mimo,
że wszystkich dookoła przytulałam i
wyznawałam miłość, miałam ochotę chwilę odetchnąć. Wstałam więc z
dotychczasowego miejsca na wygodnej kanapie i przeciskając się przez tłum
nastolatków dostałam się do kuchni. Nie powiem, było to nie lada wyzwanie,
ponieważ moje ciało w zupełności się mnie nie słuchało i robiło co chciało
uderzając we framugę drzwi i zwalając miskę po chipsach na ziemię. Zatoczyłam
się na moment i kucnęłam aby podnieść naczynie i pozbierać resztki jedzenia,
które się w nim znajdowały.
- Czy zdarza Ci się kiedyś czegoś NIE zdemolować? – brunet przykucnął
przy mnie i zaczął zbierać okruchy. Odwróciłam głowę w jego stronę i pozwoliłam
sobie zatonąć w czekoladowych tęczówkach. Nasze twarze dzieliło zaledwie
kilkanaście centymetrów, a do moich nozdrzy docierał cudowny zapach czekolady
wymieszany z alkoholem. Nawet jeśli chciałabym dorównać mu jakąś błyskotliwą
odpowiedzią to nie miałam no co liczyć. W mojej krwi było za dużo procentów, a
do tego dochodził najgorszy narkotyk : Zayn z tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem.
Po chwili zaczęłam się śmiać. No tak, przez większość wieczoru to właśnie
robiłam.
- Co w tym takiego śmiesznego? – dopytywał się mój
towarzysz.
- Przepraszam. – przestałam się śmiać, jednak uśmiech nie
znikał z mojej twarzy.
- Za co?
- Za miskę. – odpowiedziałam, nie myśląc nad sensem moich
słów.
Chłopak pomógł mi wstać, bo przecież nie obyło się bez zawrotów
głowy.
- Nieładnie. – zwrócił się do mnie jak tylko złapałam
równowagę. – Nie wolno tyle pić. – mówił patrząc mi prosto w oczy. Dzisiejszego
wieczoru jednak miałam na tyle odwagi, że nie uciekałam wzrokiem po kątach.
- Święty się odezwał!
- Jak widzisz jeszcze się trzymam i nie demoluję wszystkiego
wokół mnie.
Był taki przystojny…
- Nie ma co gadać, chodźmy tańczyć! – pociągnęłam go za rękę
w stronę salonu, który spełniał funkcję parkietu.
Oczywiście te parę kroków w prostej linii w zatłoczonym
pomieszczeniu sprawiały mi mały kłopot, więc Zayn, który szedł za mną musiał
przytrzymywać mnie w talii abym nie wyrządziła większych szkód. Dreszcze
przechodziły przez całe moje ciało gdy tylko czułam jego dotyk na mojej
sukience z materiału, który do grubych nie należał. Tańczyliśmy, bawiliśmy się,
cały czas byliśmy po prostu blisko siebie. Przez panujący tłok, odległość,
która nas dzieliła nie była zbyt duża, więc co chwila stykaliśmy się ciałami. W
pewnym momencie muzyka się zmieniła. Nie spodziewałam się tego na imprezie.
Była to moja ulubiona piosenka, wolna i spokojna. Zawsze gdy byłam smutna
zamykałam się w pokoju, zakrywałam się cała kołdrą i słuchałam właśnie tego. To
było moim lekarstwem. Jednak teraz nie byłam ani smutna ani zdołowana. Szybkie tempo
imprezy nagle jakby zwolniło. Wokół nas utworzyło się kilka par tańczących w
rytm muzyki. Nie czułam ich obecności, teraz liczyłam się tylko ja i on.
Dzieliło nas paręnaście centymetrów. Wpatrywałam się w jego cudowne oczy
otoczone wachlarzem ciemnych rzęs. On robił dokładnie to samo. Staliśmy naprzeciwko
siebie rozkoszując się tą chwilą. Byliśmy zupełnie sami. W pewnym momencie
uniósł kącik ust a oczy mu jeszcze bardziej zabłysły. Schylił się parę
centymetrów trzymając lewą rękę za plecami a prawą skierował w moją stronę
wewnętrzną stroną na wierzchu. No tak, książę bajki.
- Zatańczysz. – spytał z pełną gracją, jakbyśmy właśnie byli
na wielkim balu a nie na zwykłej domówce.
W odpowiedzi lekko się uśmiechnęłam i wsunęłam moją dłoń w
jego. Lewą ręką objął mnie w tali, a ja wtuliłam się w jego ramię. Gdybym mogła
zatrzymać czas, właśnie teraz bym to zrobiłam. Ta chwila była idealna. Powoli
tańczyliśmy w rytm muzyki wtulając się w siebie. Mogłam z bliska poczuć
czekoladowy zapach jego perfum i ciepło bijące od jego skóry. Czułam jego
oddech na moich włosach i szyi, na której od razy pojawiały się dreszcze w
skutek tej drobnej przyjemności. Nie liczyło się teraz gdzie jestem tylko, że
jestem z nim. Tylko z nim. Czy mogło mi się teraz coś stać? Czułam się tak
bezpiecznie. Przymknęłam oczy oddając się tej przyjemności. Jednak powoli
piosenka się kończyła i nasza wspólna, osobista chwila również dobiegała końca.
Nadszedł moment gdy wolna melodia została zastąpiona szybkim popowym kawałkiem.
Odsunęliśmy się od siebie kawałek, jednak nadal pozostawałam w ramionach bruneta.
W milczeniu znowu spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Dziękuję. – powiedział cichym głosem, który idealnie
pasował do tego co się właśnie stało. Miękki i delikatny…idealny.
- Za co? – zapytałam w odpowiedzi, utrzymując nadal intymny
klimat mimo głośnej muzyki wokół nas.
- Za taniec. – uśmiechnął się delikatnie ukazując szereg
bielutkich ząbków. W odpowiedzi zrobiłam to samo.
Zayn uśmiechnął się jeszcze szerzej i nagle zawirował mną
kilka razy na parkiecie. Znowu zaczęliśmy szaleć i wygłupiać się. Pamiętam jak
kiedyś nie lubiłam tańczyć, dzisiaj wszystko się zmieniło.
~ZAYN~
Życie jest piękne. Po prostu cudowne. Żyć nie umierać. Mogę
spędzić na tym parkiecie cały tydzień, byleby towarzyszyła mi ta dziewczyna.
Gdy tylko na nią patrzę od razu się uśmiecham. Czy ona zdaję sobie sprawę jak
na mnie działa? Była tak blisko, można powiedzieć, że się we mnie wtuliła
pozwalając mi poczuć zapach bzu, który od niedawna pokochałem. Nie wiem czy
kiedykolwiek spotkałem dziewczynę, która by tak ładnie pachniała, a spotykałem
wiele dziewczyn. Dlaczego ta piosenka musiała być taka krótka?! Jednak dopadła mnie pewna myśl, czy ona by to
zrobiła gdy by nie alkohol w jej organizmie? Czy by na mnie spojrzała gdyby nie
ilość kieliszków, które wypiła?
- Hej, dobrze się czujesz? – zapytałem zaniepokojony,
widząc, że Allie zwalnia tempo tańca. Pokiwała głową, jednak nie było to zbyt
przekonujące.
- Może jednak wyjdziemy na świeże powietrze? – dopytywałem się
zmartwiony.
Spojrzała na mnie zdezorientowana, chyba po prostu zakręciło
jej się w głowie i chciała chwilę odetchnąć. Nie mogłem pozwolić by cokolwiek
jej się stało, więc wyprowadziłem ją na taras. Dziewczynie plątały się nogi i
zahaczała o wszystko co było możliwe. Musiałem nieźle na nią uważać aby doszła
na miejsce bez szkód. Boże, ile ta dziewczyna wypiła?
Na tarasie nikogo nie było, to dobrze może uda mi się z nią
pogadać. Gdy tylko wyszliśmy z domu, oparła się o ścianę i zaczęła się śmiać.
Wyglądała naprawdę słodko, jej wcześniej starannie ułożone włosy były w lekkim
nieładzie. Kręcone blond kosmyki opadały delikatnie na twarz i ramiona. Oczy radośnie
błyszczały, a policzki przybrały różową barwę. I oczywiście ten uśmiech, który
ani razu dzisiaj nie znikał z jej twarzy.
- Nieźle się wstawiłaś. – zacząłem.
Nie musiałem długo czekać na odpowiedź, pomijając kolejny
napad śmiechu tym razem wydusiła parę sensownych słów, co dla człowieka w takim
stanie stanowi spory problem.
- Nie wierzę, że ty nigdy się nie upiłeś. I ze mną nie jest
tak źle. – stwierdziła po czym spróbowała złapać równowagę na jednej nodze, co
jej oczywiście nie wyszło.
- Nie wcale. To ile widzisz palców? – zacząłem sobie
żartować, za co dostałem w ramię. Niezbyt mocno. Jednak znowu miałem okazję usłyszeć
uroczy śmiech.
- Nie rozumiem, chłopaki mogą pić i pić, a i tak nadal
kontaktują… – zaczęła rozkminiać.
- I tu się z Tobą nie zgodzę. Zależy to od chłopaka. –
zaciekawiłem ją tym, więc tłumaczyłem dalej. – Na przykład nasza piątka. Weźmy
Liama, on prawie w ogóle nie pije, bo po prostu nie lubi. Umie się bawić bez
alkoholu.
- Punkt dla niego. – przyznała.
- Dalej, Lou. Ten to na pewno umie się bawić bez procentów,
ale i tak korzysta z tych umilaczy czasu. Tylko w tym problem, Louis ma słabą
głowę, a nie zna umiaru, więc często po prostu zgonuje. Niall również ma słabą
głowę, ale jednak trochę dłużej mu schodzi z zaliczeniem zgonu.
- A ty i Harry?
- Ja i Harry…My mamy dosyć mocne głowy do picia, chociaż
Hazz sobie z tego nic nie robi i pije 5 razy więcej od innych aby im dorównać.
- A ty?
- Jak widać ja się całkiem dobrze trzymam, nawet po większej
ilości trunku. – skończyłem swój wywód z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Gratuluję. – oznajmiła, próbując wstać co na dobre nie
wyszło, bo prawie by wylądowała na betonie. Na szczęście zdążyłem ją złapać.
- Oj joj joj. – zaśmiała się krótko ze swojej bezradności.
- Oj joj joj? – powtórzyłem rozbawiony.
Podniosła głowę, chcąc mi wytłumaczyć swój tok myślenia, ale
nic nie powiedziała. Znowu tylko patrzyliśmy sobie w oczy. Znowu byliśmy sami
tak jak podczas naszego tańca. Widziałem w jej oczach niepewność i pewnego
rodzaju strach. Tylko przed czym? Tym razem nie miałem zamiaru zmarnować
kolejnej szansy, za bardzo jej potrzebowałem. Każda cząstka mojego ciała jej potrzebowała.
Moje oczy chciały tylko na nią patrzeć, moje uszy chciały słyszeć tylko jej
słodki głos, mój nos chciał czuć jedynie delikatny zapach bzu, moje ramiona
chciały trzymać tylko ją w uścisku by nie stała się jej żadna krzywda, moje
usta chciały poczuć smak jej słodkich, różowych warg..
Sekunda za sekundą, minuta za minutą, czas mijał bezpowrotnie
a ja nadal bałem się, że jak tylko wykonam kolejny ruch to ona ucieknie i zostawi
mnie samego. Dupa. Pieprzyć to. Zmniejszyłem odległość dzieląca nasze twarze,
przez cienki materiał czułem bicie jej serca. Tylko mnie nie zostawiaj teraz!
Zniwelowałem całkowicie dzieląca nas przestrzeń łącząc nasze usta w delikatnym
pocałunku. Lekko pieściłem jej usta, takie miękkie i delikatne. Po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło. Allie zamiast uciec czego się tak obawiałem
wsunęła swoja rękę w moje włosy lekko je targając. Po kilku sekundach odsunęliśmy
się od siebie. Patrzyła się na mnie z zamyślonym wyrazem twarzy, czekałem na jakąkolwiek
odpowiedź z jej strony. Po dłuższej chwili roześmiała się, co zbiło mnie z
tropu. Uwielbiam jej śmiech, ale co on teraz oznacza?
- Zawsze chciałam po
pierwszym pocałunku z daną osobą powiedzieć coś oryginalnego i pomysłowego, ale
nic takiego nie przychodzi mi do głowy. – wytłumaczyła widząc moje
zaciekawienie jej śmiechem.
- To może zapomnimy o tym
pocałunku i spróbujemy jeszcze raz? –zaproponowałem rozbawiony jej tokiem
myślenia.
Długo nie trwało gdy znowu
nasze wargi się złączyły. Tym razem ta przyjemność okazała się dłuższa zanim
się od siebie oderwaliśmy.
- Nadal żadnych pomysłów. – oznajmiła
z błogim uśmiechem na twarzy.
- Do trzech razy sztuka? –
zapytałem i bez odpowiedzi wpiłem się w jej wargi. Ten pocałunek był dużo namiętniejszy
od poprzednich, po chwili lekko rozchyliła wargi zapraszając mnie do środka. Poczułem
jak mimowolnie się uśmiecha. Położyłem jedną rękę na jej policzku a ona jeszcze
bardziej targała moją fryzurę.
- Chyba zawaliłam i już nie
wymyślę dobrego tekstu. – uśmiechnęła się gdy nasz kolejny pocałunek się
skończył.
- No to może wpadnie Ci do
głowy coś co się mówi po czwartym pocałunku?
Fala szczęście ponownie mnie
ogarnęła przy kolejnym zbliżeniu. Zewsząd otaczał mnie zapach bzu. Upajałem się
tym szczęściem, bo nie wiedziałem czy będę mógł jeszcze kiedyś doznać takiej przyjemności.
- Dziękuje. – wyszeptała mi
do ucha, na co moje ciało od razu zareagowało.
- Za co?
- Za dzisiaj. – uśmiechnęła
się delikatnie odsuwając się ode mnie.
Przepraszam gdzie jest
przycisk reply, chcę odtworzyć ostatnią godzinę mojego życia.
- Co wy tu robicie
popaprańce? – wtargnął do naszego małego raju Lou ze swoim seksownym dupskiem. –
Impreza się rozkręca, a wy tu sobie romansujecie!
Allie się zawstydziła,
spuszczając lekko głowę, pewnie by zakryć rumieńce, które właśnie się pojawiły
na jej słodkich policzkach. Nie ma się o co martwić Tomlinson jest zalany w
trzy dupy, nic nie będzie pamiętał z dzisiejszej nocy.
- Tak, Lou właśnie sobie
romansowaliśmy, a ty nam przeszkodziłeś. – stwierdziłem sarkastycznie.
- O to bardzo przepraszam. –
typowy pijacki akcent towarzyszył mojemu przyjacielowi. – Albo nie, nie przepraszam,
bo mam zamiar porwać twoją towarzyszkę do tańca. Tak więc zatańczysz, moja
droga? - tym razem zwrócił się do
blondynki, która jedynie uśmiechnęła się w odpowiedzi i podała rękę chłopakowi.
Na odchodne spojrzała się na mnie z nieodgadnionym
wyrazem twarzy. Nie wiem czy żałowała tego co się stało. Ja na pewno nie. A
teraz…Zostałem sam.
I jest ósemka! Mam nadzieję, że się podoba. Tym razem zliczyłam słowa w tym rozdziale. 2141!!! Tak jak prosiłyście podkręciłam trochę akcję...choć nie wiem co z tego wyjdzie. Proszę jeśli przeczytacie te moje wypociny, napiszcie szczerą opinię w komentarzu będę bardzo wdzięczna <3 Buziaki :***