środa, 28 listopada 2012

Rozdział 10


~ZAYN~


- A gdybym był gejem? – zapytał Styles przerywając ciszę, panującą w pokoju.
- Ale nie jesteś gejem, Harry! – szybko zareagował Liam.
- No ale jakbym nim był? – ciągnął dalej.
- No to na mnie nie licz. Mnie nie zaciągniesz do łóżka. – ostrzegłem.
- A już miałem na ciebie ochotę. – skierował się do mnie, znacząco przygryzając dolną wargę. Posłał mi uwodzicielski uśmiech, na co zareagowałem głośnym śmiechem, a  reszta towarzystwa poszła w moje ślady. Z jednym wyjątkiem.
- A co ze mną?! – zapytał zrozpaczony Lou.
Harry teatralnie westchnął i łagodnie zwrócił się do starszego przyjaciela.
- Nasz związek już od dawna nie miał żadnego sensu. Przykro mi.
Tomlinson zaczął na swój sposób rozpaczać. Wierzgał się na kanapie , wyrzucając z siebie nieskładne zdania o tym, że jego życie straciło sens.
- To wszystko przez to, że pomogłem Malikowi przykuć Cię do kibla na tydzień, tak? – wykrzyczał Lou, mało nie dusząc się śmiechem.
- To ty też maczałeś w tym palce? – zapytał oskarżycielskim tonem.
- Co? Ja..nic takiego nie powiedziałem, musiałeś mnie źle zrozumieć. – próbował się tłumaczyć, zdając sobie sprawę, że w tym momencie sam się wydał.
Harry w ramach zemsty zaczął go gonić po całym salonie, rzucając w nim czym popadnie, od poduszek po jedzenie. Lou piszczał jak mała dziewczynka, wydzierając się, że jest niewinny. Do tej gonitwy przyłączył się nasz blondynek. Nie spodobało mu się to, że Hazz tak marnuje cenne smakołyki, iż latał za nim jak opętany i za każdym razem gdy Loczek celował w Tomlinsona kolejnym ciastkiem, rzucał się na niego i wydzierał mu ową słodycz z ręki. Li jak zwykle chciał opanować całą sytuację i uchronić swój dom od totalnej demolki, lecz reszta nie zwracała najmniejszej uwagi na jego krzyki, a Lou nawet wskoczył mu na barana, aby bronić się przed Harrym.
- I wy tak zawsze? -  Allie skierowała do mnie pytanie, wyrywając mnie z obserwacji tych idiotów.
- Amm..Tak, raczej tak. – opowiedziałem. – Chociaż zdarza nam się czasem być poważnymi. – uściśliłem.
- Czasem? Pięć minut powagi na miesiąc?
- No coś około tego. – przyznałem. – Przynajmniej nigdy się nie nudzimy.
Posłałem jej jeden z moich firmowych uśmiechów i starałem się spojrzeć w jej niebieskie tęczówki, lecz ona od razu spuściła wzrok gdy nasze oczy się spotkały. No tak, całkiem zrozumiałe. Nie mieliśmy okazji jeszcze porozmawiać o tym co się między wydarzyło na imprezie. Towarzystwo czterech debili tarzających się po podłodze nie sprzyjało szczerym rozmowom, więc atmosfera między nami była dosyć napięta. Nie mam pojęcia ile pamięta z tamtego wieczoru lub czy cokolwiek pamięta, ponieważ nie przypominała wtedy osoby trzeźwej. I to jest w tym najgorsze, a jeśli jej zachowanie było spowodowane jedynie przez ilość procentów w jej organizmie, jeśli tak naprawdę wcale nie chciała mnie pocałować i to był tylko głupi pijacki błąd? Nie chcę nawet dopuszczać do siebie takich myśli, ta dziewczyna  za wiele dla mnie znaczy. Nie wiem co do niej czuję, ale na pewno nie jest mi obojętna. Nigdy nie kochałem żadnej dziewczyny, do tej pory były one dla mnie zwykłą rozrywką. Bawiłem się nimi przez jakiś czas, a potem po prostu zrywałem wszelkie kontakty, bo ich towarzystwo zaczynało mnie nudzić. Nie lubiłem jak dziewczyna wyobrażała sobie, że mnie zmieni i to właśnie ją pokocham.  Co za irracjonalne pomysły. Mimo że, nie zmieniłem swoich poglądów w stosunku do dziewczyn to nie wyobrażam sobie zranić Allie. Nie wyobrażam sobie aby ktokolwiek mógł ją zranić. Sama jej obecność mnie uszczęśliwia, nie mówiąc tu już o jej uroczym śmiechu, głosie czy słodkim zapachu bzu, którym pachnie jej gładka skóra. Musiałbym być ostatnim dupkiem, aby sprawić aby w tych beztroskich oczach pojawił się smutek, a na różowych policzkach pociekły łzy.
- No i zobaczcie co zrobiliście, tyle jedzenia się zmarnowało. – wyrwał mnie z zamyśleń głos Horana, klęczącego nad porozrzucanym jedzeniem, zbierając je w jedno miejsce. Na jego twarzy widniał szczery smutek jakby właśnie grzebał ulubione zwierzątkodomowe, a nie pokruszone ciastka.
- Nie minęło jeszcze pięć godzin, więc możesz to jeszcze z jeść. – rzucił Louis.
- Sekund, pięć sekund jedzenie może leżeć na podłodze. Nie godzin, kretynie. – poprawił go Liam.
Tomlinson przyjrzał się batonikowi w swojej dłoni. Zawahał się na moment, po czym wzruszył ramionami i włożył jedzenie do ust.
- Dobra, ja idę do kuchni zrobić jakieś kanapki, ale wy ich nie dostaniecie! – Niall przez chwilę starał się imitować demoniczny śmiech, jednak coś mu nie wyszło i skończył na zwykłym kaszlu. – Allie, pomożesz mi?  - zaproponował dziewczynie, która chętnie się zgodziła.
- No tak! Wyręczaj się kobietą w kuchni! – wykrzyczał za nimi Hazza, gdy tamci zniknęli za drzwiami salonu.


~ALLIE~


- Jesteście naprawdę świetni! Zazdroszczę wam tej przyjaźni, nie wiem dlaczego ludzie wygadują na wasz temat takie bzdury. – zaczęłam gdy tylko znaleźliśmy się w kuchni.
- O, czyli już słyszałaś opinie na nasz temat… - zauważył Niall. Zaczął wyjmować chleb i inne niezbędne składniki do kanapek, które zamierzał przyrządzić.
- Niall, ja..przepraszam… - poczułam się zakłopotana, nie wiedziałam co powiedzieć. To są cudowni chłopcy, a ludzie bezczelnie nagadują na nich takie straszne rzeczy.
- Nic się nie stało. Po części jest w nich trochę prawdy.
- Jak to? – ciekawość wzięła górę.
- Lou czasem nie umie pohamować się w swoich żartach, więc zamiast śmieszne są po porostu chamskie, a my i tak się z nich śmiejemy i trzymamy jego stronę. Li bywa…niedostępny, tylko my i Danielle się dla niego liczymy, innych ludzi do siebie nie dopuszcza. Zayn i Harry to niezłe dupki, są bezczelni i aroganccy. W pewien sposób rywalizują kto z nich będzie miał więcej dziewczyn. I ja też wcale nie jestem święty, niezły chuj ze mnie… - opowiadał to z taką lekkością, jakby to nie było nic niezwykłego. Więcej uwagi wkładał w dokładne posmarowanie chleba masłem niż w to co mówił. Nie wstydził się swoich wad. – Ludzie nas dokładnie nie znają, wyrabiają sobie opinie patrząc na nasze zachowanie w stosunku do nich, a prawda jest taka, że większość traktujemy jako gorszych od nas, więc nie ma co się dziwić dlaczego mają takie zdanie.
- Ale i tak chcą się z wami zadawać i ciągle liżą wam dupy. – wtrąciłam.
- Ludzie są fałszywi. Dlatego tylko sobie ufamy, a resztę traktujemy tak a nie inaczej.
- To dlaczego mnie inaczej traktujecie i pokazujecie mi prawdziwych siebie? A może to też jakaś gierka? – zapytałam.
Chłopak zaśmiał się krótko, nakładając ser na kanapki.
- Nie, nie prowadzimy z Tobą głupich gierek. – zapewnił. – Jesteś inna, podobna do nas. Pewnie jakbyś była dziewczyną któregoś z nas inaczej byśmy cię traktowali. Ale lubimy cię, w twoim towarzystwie czujemy się tak jak kiedyś…
Co? Tak jak kiedyś, czyli jak? Czyżby chłopcy nie zawsze byli tacy beztroscy jak teraz. Milion pytań nasunęło mi się na język, lecz blondyn szybko urwał temat oznajmując, że posiłek gotowy.
Wraz z talerzem pełnym przepysznie wyglądających kanapek weszliśmy do salonu, gdzie czekała na nas reszta chłopaków.
- Kanapki! – od razu przywitał na Lou z wielkim uśmiechem na widok jedzenia.
- Powiedziałem, że wam nie dam. – przypomniał Horan.
- No mi nie dasz? Wiesz, jak teraz nie jestem już z Hazzą… - zaczął uwodzicielskim głosem Louis, spacerując palcami po ramieniu przyjaciela.
- Moją jedyną miłością jest jedzenie, przykro mi. – skwitował Niall.
- Co się do cholery dzieje na tym świecie?! Czy już nikt mnie nie kocha? – chłopak tupnął jedną nogą o podłogę, zwracając na siebie uwagę reszty nastolatków.
- Na mnie nie patrz. – odpowiedział Liam, gdy tylko napotkał wzrok Lou.
Nie rozumiem dlaczego ci chłopcy tak się ukrywają przed całym światem. Zakładają maski wrednych, chamskich, aroganckich, a tak naprawdę są cudowni. Każda spędzona z nimi chwila nie jest stracona. Wystarczy zaledwie pięć minut w ich towarzystwie, a humor od razu się poprawia. Cieszę się, że mam szansę poznać tych wariatów, chociaż ciekawi mnie to co powiedział Niall. Odruchowo spojrzałam na Zayna. Błąd. Podczas dzisiejszego spotkania unikałam jego wzroku, wstydziłam się tego co o mnie może pomyśleć po piątkowej imprezie. Reszta chłopców nie wie co między nami zaszło. Sama nie jestem tego pewna. I czy to w ogóle coś znaczy. Może jestem kolejną zabawką dla Zayna.
- Wiecie co…. – zaczął jak zwykle powoli Hazz.
- Tylko nie to! Znowu jakieś twoje rozkminy? – marudził mulat.
- A jakbym sobie zrobił tatuaż? Jakąś gwiazdkę lub krótki napis typu „Hi”… - odpowiedział, podnosząc rękę do góry, aby wybrać dobre miejsce na tatuaż. W końcu zdecydował się na wewnętrzną stronę ramienia.
- Tak, kurwa. Jeszcze sobie wieszak walnij na tym ramieniu. – skomentował ironicznie Louis.
- Ej, to całkiem dobry pomysł! Wezmę go pod uwagę…
- Z kim ja się zadaję. – wtrącił Liam.
- Ze mną! Z Harrym Stylesem! Zobaczycie, ludzie będą kiedyś wam tego zazdrościć!
- Niby kiedy? – usłyszałam głos Malika.
- Na przykład wtedy, kiedy będę sławny i miliony dziewczyn będzie mnie błagać o follow back na twitterze!
- Już nie mogę się doczekać tego dnia! Kiedy on będzie? 30 lutego? – naigrywał się blondynek.
- Teraz się śmiejecie, ale pogadamy za kilka lat… - dodał obrażony.
Jeszcze przez dziesięć minut planował swoją karierę, podróże po całym świecie, wygrane nagrody czy spotkanie z królową. Czas naprawdę szybko zleciał i nim się obejrzałam musiałam wracać do domu. Chłopcy namawiali mnie, abym jeszcze została, ale byłam nieugięta. Za to Zayn stwierdził, że mnie odprowadzi i gdy spojrzał na mnie tymi swoimi cudownymi oczami nie byłam w stanie mu odmówić. Zdałam sobie sprawę z tego co mnie czeka.

***

Nastolatkowe po wyjściu od Liama szli w pełnym milczeniu, żadne z nich nie wiedziało jak zacząć rozmowę. Krępująca cisza się przedłużała, co jakiś czas przerywał ja tylko przejeżdżający obok samochód lub rozmowy napotkanych ludzi. Zayn westchnął głęboko, czuł, że to on jednak musi zacząć rozmowę. Jednak bał się poruszyć temat imprezy.
- Przepraszam za chłopaków, nie znają umiaru wygłupach.
- Nic się nie stało, ja też często się wygłupiam. – mimo, że chłopak szukał wzroku swojej koleżanki to ona szła przed siebie patrząc pod nogi, ani na chwilę nie podnosząc głowy.
Doszli już prawie na miejsce, gdy Zayn zdecydował się na szczerą rozmowę. Serce mu biło pięć razy szybciej niż powinno, ręce kleiły się od potu, a oddech był nierówny.
- Co do piątku..i tej imprezy.. – wypowiadał niepewnie każde kolejne słowo.
- To był błąd. Przepraszam, nie powinnam się tak zachować. – przerwała mu szybko wypowiadając słowa, które były dla niego jak kubeł zimnej wody. Stała do niego bokiem z opuszczoną głową, nie umiała nawet na niego pojrzeć. Bała się.
- Co? – zapytał w osłupieniu, nie był pewien czy dobrze usłyszał. Przecież nie mogła powiedzieć czegoś takiego.
- Nastolatki często się upijają na imprezach i robią różne głupoty.  Ja też sobie na to pozwoliłam i zrobiłam coś czego nie powinnam. Coś czego nie chciałam. – jej głos był ostry jak nóż, nie miał w sobie żadnych uczuć, zupełnie nie przypominał tego słodkiego głosiku, który onieśmielał nastolatka za każdym razem.
Zayn nie wiedział co powiedzieć. Nadal nie wierzył w to co przed chwilą usłyszał z ust dziewczyny.
- Allie.. – delikatnie pociągnął ja za ramię, chciał spojrzeć jej w oczy. Ludzie mówią, że oczy nigdy nie kłamią.  Chciał się przekonać, czy dziewczyna mówi prawdę.
Nastolatka powoli się do niego odwróciła, przez parę sekund stali w zupełnej ciszy. Zauważył, że mocno zaciskała pięści, możliwe, że w tej chwili wbijała sobie paznokcie w skórę. Cierpiała.  Chciał uśmierzyć jej ból, sięgnął za dłonie dziewczyny, jednak ona szybko mu je wyrwała i zrobiła krok w tył. Podniosła głowę. Zobaczył jej wzrok.
- Chyba nie myślałeś, że coś do ciebie czuję? – zapytała z ironią i lekkim rozbawieniem. Zrobiła to czego dokładnie chciał Zayn. Patrzyła mu się prosto w oczy ani na chwilę nie odrywając wzroku. Jej oczy nie ukazywały żadnych emocji, patrzyła beznamiętnie prosto w tęczówki chłopaka, czekając na jego odpowiedź.
- Nie, no co ty… - skłamał odruchowo pierwszy spuszczając wzrok. Uwolnił ją od tego. Nie miał już żadnej nadziei.
Na twarzy chłopaka pojawił się nieokreślony smutek i rozczarowanie.  Jednak nie chciał poznać po sobie żadnych emocji. Nie umiał tak doskonale grać, ale lata praktyki nauczyły go być obojętnym na innych ludzi i ukrywać własne cierpienie za maską skończonego dupka.
- Więc możemy o tym zapomnieć? – zapytała.
- Tak, jasne…ja też za dużo wypiłem…poniósł mnie melanż… - zaśmiał się krótko, jednak bez większych emocji.
Odpowiedziała mu bladym uśmiechem, zaczęło brakować jej sił. On również ledwo co stał na nogach, a widok obojętności w jej oczach zadawał mu kolejne partie bólu.
- To do zobaczenie jutro w szkole. – wypowiedziała szybko i od razu się odwróciła nie czekając na odpowiedź. Nie wytrzymała.
- Na razie. – usłyszała za sobą smutny głos chłopaka.
Kilka metrów do frontowych drzwi jej domu były w tym momencie najdłuższą drogą jaką kiedykolwiek musiała przejść. W uszach rozbrzmiewał jego głos, a na całym ciele czuła jego wzrok. Stał tam i nie mógł wykonać żadnego ruchu.
Wreszcie znalazła się w domu. Westchnęła głęboko, mogła zdjąć maskę, którą nałożyła pięć minut temu. Nie wiedziała, że to będzie takie trudne. Powoli osunęła się w dół, siadając pod drzwiami. Podciągnęła kolana pod samą brodę schowała w nich twarz. Cała się trzęsła, a obraz przed jej oczami stawał się coraz bardziej rozmazany. Na jej policzku pojawiła się pierwsza łza, a za nią kolejne. Straciła panowanie. Łzy ciekły strumieniami, a ona po prostu nie mogła ich zatrzymać.


Dziękuję za wszystkie miłe słowa! Mam dobrą wiadomość, wpadłam na kilka pomysłów na to opowiadanie, więc może coś jeszcze z tego wyjdzie. Oczywiście wszystko wydaje się lepsze w mojej głowie, a jak już napisze to dupa ;/ Zrobiłam troszkę modę na sukces z tego, ale jakby Allie była od razu z Zaynem to byłoby nudno. Nie mówię, że i tak z nim będzie. Nie wiadomo czy w ogóle z kimś będzie w związku. Ostatni fragment tego rozdziału jest pisany przez narratora trzecioosobowego, mam nadzieję, że się podobało. Ogólnie jak wrażenia po tym rozdziale? Jak macie jakieś pytania co do opowiadania czy do samych bohaterów piszcie w komantarzach. Na pewno wam odpowiem ;D POZDRAWIAM <333

czwartek, 22 listopada 2012

Liebster Award


Dziękuję bardzo za nominację do Liebster Award! Naprawdę miłe zaskoczenie, nie sądziłam, że komuś spodoba się moje opowiadanie ;D Największe podziękowania należą się dreamergirlxoxo – autorka bloga http://dreamergirlxoxo.blogspot.com bo to właśnie ona mnie nominowała, dziękuję <3

ZASADY:
'' Nominacja ta jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Po odebraniu nagrody należy należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował. ''

PYTANIA:

1.       Ulubiony ciuch?
Prawdopodobnie czarny sweter o dwa rozmiary na mnie za duży. Od zawsze uwielbiałam za duże swetry *__*
2.       Największe marzenie.
Może nie będę zbyt oryginalna, ale marzę aby wyjechać na studia do Anglii (niekoniecznie do Londynu), poznać tam wspaniałych ludzi i mojego przyszłego męża i tam spędzić resztę życia.
Chciałabym również zwiedzić Japonię i nauczyć się tego cudownego języka xd
3.       Fajny chłopak vs najlepsze kumpele. Dlaczego?
Zdecydowanie najlepsze kumpele. Mimo, że jestem odwieczną romantyczką to wybieram przyjaciółki. Jak na razie miłość przynosi mi same cierpienia, a przyjaciółki są przy mnie zawsze, gdy ich potrzebuję. Jestem młoda, na miłość znajdę jeszcze czas, a bez przyjaciół bym sobie nie poradziła.
4.       Kok vs rozpuszczone?
Kok. Na pewno lepiej wyglądam w rozpuszczonych, ale dużo wygodniej jest mi w koku lub kucyku. Zresztą nie zawsze włosy się układają tak jakbym chciała, wtedy pozostaje mi tylko kok ;D
5.       Najbardziej chcesz spotkać?
Oczywiście, że całe One Direction!!! Oprócz moich mężów, marzę aby spotkać Johnnego Deppa, którego wielbię od paru dobrych lat ;)
6.       Ulubiona piosenka 1D?
Trudniejszego pytania nie dało się wymyślić…Kocham wszystkie ich piosenki *__* Najczęściej mam ‘fazę’ na daną piosenkę i słucham jej non-stop, i tak z każdą ich piosenką. Aktualnie mam fazę na „Truly, madly, deeply”, ale jakbym miała wybierać ogólnie to chyba bym wybrała „Little Things” lub „I want”
7.       Najlepszy dzień Twojego życia?
Kolejne bardzo trudne pytanie. Nie pamiętam konkretnego najlepszego dnia, ale pewnie był to jeden z dni na obozie w Łebie, gdzie byłam w te wakacje. Poznałam tam fantastycznych ludzi, dzięki którym każdy dzień był cudowny!
8.       Jesteś optymistką czy pesymistką? Uzasadnij.
Zdecydowanie pesymistką, z góry zakładam, że coś mi nie wyjdzie! Wolę być miło zaskoczona nieoczekiwanym sukcesem niż porażką, której się nie spodziewałam. Dodatkowo moja zaniżona samoocena nie pozwala mi na zbyt optymistyczne podejście do życia.
9.       Ulubiony napój?
Kakao *__*
10.   Coś co na pewno nie osiągniesz.
Sądzę, że nigdy nie dorównam mojej siostrze w oczach moich rodziców. Moja starsza siostra jest dla nich ideałem i przykładem dla mnie, bo ciężką pracą naprawdę wiele osiągnęła. Ja niestety nie potrafię być taka jak ona.
11.   Twoja mocna strona?
Hmmm…świetnie ukrywam swoje emocje. W nawet najgorszej sytuacji potrafię się uśmiechać i pocieszać ludzi wokół mnie, mimo że w środku chętnie bym się wypłakała do poduszki.


A oto pytania ode mnie:


1.       Jakie było Twoje pierwsze wrażenie o chłopakach z One Direction?
2.       Co jest dla Ciebie inspiracją do Twojego opowiadania?
3.       Jak radzisz sobie z problemami?
4.       Czy hejtowałaś kiedyś jakąkolwiek gwiazdę? Tylko szczerze!
5.       Czy jest osoba, której jesteś w stanie powiedzieć wszystko?
6.       Jakbyś mogła stać się bohaterką jakiegokolwiek filmu, jaki byłby to film?
7.       Straciłaś kiedyś bliską osobę?
8.       Płakałaś kiedyś przy czytaniu książki, opowiadaniu itp.?
9.       Czy masz koleżankę w szkole, sąsiedztwie, która jest w tym samym fandomie co ty?
10.    Jak myślisz, jak inni ludzie Cię postrzegają?
11.    Masz ukryty talent? Jaki?

A blogi typowane to:
     
      1.       http://you-in-my-bed.blogspot.com/

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 9


~ALLIE~


Pulsujący ból głowy stawał się coraz bardziej nieznośny, a suchość w gardle dokuczliwie dawała o sobie znać.  Każda, nawet najmniejsza część mojego ciała była obolała, mięśnie zesztywniałe, a nogi opuchnięte po całonocnych tańcach. Poranne światło, przedostające się do pokoju przez cienką roletę zasłaniającą okno, zaczęło drażnić mój zmysł wzroku. Cicho mruknęłam z niezadowolenia. Moje cierpienie pogłębiło się gdy po pokoju rozległ się dźwięk przychodzącego smsa. Przetarłam oczy, delikatnie je otwierając.  Snop światła od razu podrażnił zmęczone soczewki. No tak, muszę przyzwyczaić się do jasnych pomieszczeń. Powoli zgramoliłam się z łóżka, by dostać się do telefonu na biurku. Po co ja go tam kładłam, nie lepiej byłoby zostawić komórkę pod poduszką, nie musiałabym wtedy się tak męczyć i wstawać z łóżka.
Hej grubasie, jak tam wizyta u taty? Trzymasz się? Xxx

Wizyta u taty? Jeszcze raz przeczytałam krótką wiadomość od Megan, łącząc ze sobą fakty. W jednej chwili wszystko do mnie dotarło. Wizyta u taty, obolałe mięśnie i ten cholerny światłowstręt.
- Impreza. – wydałam z siebie zachrypnięty dźwięk, który wydawał się być moim głosem.
Impreza, powtarzałam w myślach. Tak, byłam wczoraj na imprezie u…u Harrego. I okłamałam przyjaciółkę. No może nie tak całkowicie ją okłamałam, mama z Jimem rzeczywiście wyjechali gdzieś w delegacje. Ciągle podróżują w celach zawodowych, a wtedy moje rodzeństwo i ja zostajemy u taty. Tym razem poprosiłam mamę, abym została w domu. Obietnica dwudniowej nauki przekonała ją do mojej prośby.

Świetnie, przynajmniej nie muszę się opiekować
 tym małym diabłem -,-

Jeśli zaczęłam kłamać, muszę to jakoś dalej ciągnąć, a narzekanie na mojego młodszego brata idealnie się do tego nadaje.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na panujący chaos w moim pokoju. Nigdy nie jest w nim perfekcyjnie czysto, ale teraz pokonałam samą siebie. No podłodze znajdowało się dosłownie wszystko ( dziwię się, że ją jeszcze widzę), od ubrań przez zawartość mojej torebki do resztek jedzenia. Zakładam, że wczoraj po powrocie miałam ochotę na pudding i tak to puste opakowanie wylądowało pod łóżkiem obok małego kotka kurzu. Jedna z moich niezliczonych wad – bałaganiarstwo. Jak byłam mała mówiono mi, że taki bałagan nie przystoi dziewczynce i aż wstyd kogoś tu zaprosić. Oczywiście jak przychodziły do mnie koleżanki sprzątałam cały dzień, a później nie pozwalałam rodzicom stanąć na świeżo odkurzony dywan, by nie roznosili brudu. Jednak porządek w moim małym królestwie nigdy nie utrzymuje się dłużej niż dwa dni.
Leniwym ruchem zabrałam z podłogi moją wczorajszą sukienkę i wyszłam na korytarz, a po chwili już byłam w łazience. Po drodze przyłożyłam materiał do nosa, przesiąknięty był okropną wonią alkoholu i papierosów. Skrzywiłam się po wpływem tego zapachu i wrzuciłam ubranie do pralki. Zanim wyszłam z łazienki spojrzałam w lustro. Widok, który zobaczyłam, nie należał do najprzyjemniejszym. Roztrzepane, potargane włosy opadały bezwładnie na bladą twarz. Zmęczone, podkrążone oczy, spuchnięte usta i rozmazany makijaż. No cóż, kostium na Halloween mam z głowy.
Męcząca suchość w gardle nie dawała mi spokoju. Potrzebowałam wody, natychmiast! W poszukiwaniu kropli wody znalazłam się w kuchni przy pełnej butelce upragnionego płynu, który wypiłam w trzy minuty. Zajrzałam jeszcze na moment do lodówki pełnej jedzenia. Jednak nie byłam w stanie nic przełknąć, od samego patrzenia na jedzenie robiło mi się niedobrze. Dzisiejszego dnia towarzystwa będzie mi dotrzymywał światłowstręt i jadłowstręt. Suuuper.
Usiadłam przy zimnym, kuchennym blacie i zdecydowałam się na powrót do wczorajszej imprezy.  Z początku w mojej głowie pojawiały się nieskładne elementy, tworzące jeszcze większy bałagan.  Ile w ogóle wypiłam? Co tam robiłam? Z kim się bawiłam? Czy się ośmieszyłam? Czy przekroczyłam granicę? I jak ja w ogóle wróciłam do domu? Kolejne pytania nasuwały mi się na myśl. Okej…czas sobie wszystko przypomnieć. Powoli poszczególne elementy zaczęły tworzyć spójną całość.
- Liam…Tak, to chyba Liam z Danielle przywieźli mnie do domu. – zaczęłam głośno myśleć, chociaż drażniła mnie moja pijacka chrypka.
Danielle, dziewczyna Liama, chyba ją poznałam…Wydaję mi się, że była całkiem sympatyczna. Chociaż niczego nie mogę być pewna, moja pamięć płata mi figle po takiej ilości alkoholu. Zanim opuściłam tę popijawę pamiętam, że wygłupiałam się z Lou. Tak, tego akurat jestem pewna. Tańczyliśmy tango, a potem próbowaliśmy upiec ciasteczka. Nie wyszło nam to na dobre, ale czego można było się spodziewać po dwóch upitych nastolatkach. A wcześniej….byłam na tarasie….z…
Moje oczy momentalnie zwiększyły się dwukrotnie, a ręka odruchowo dotknęła ust. Wszystko stało się jasne.

                                                  ***

- Część, kochanie. – zabrzmiał melodyjny głos za moimi plecami.
- Cześć. – odpowiedziałam niepewnie, widząc burzę loków przy moim ramieniu. – Od kiedy jesteśmy na kochanie? – zapytałam z dezorientacją.
- No jak to od kiedy? Nie pamiętasz co się stało między nami na imprezie?
Otworzyłam szerzej oczy i usta ze strachu. Czyżby było coś czego nie pamiętałam z tamtego wieczoru? Czyżbym aż tyle wypiła? Harry patrzył się na mnie z delikatnym uśmiechem wyczekując mojej odpowiedzi. Jego zielone tęczówki błyszczały radośnie jak u małego dziecka. W tym chłopaku było tyle uroku, czasami przypominał słodkiego łobuziaka beztrosko śmiejącego się bez powodu. Tę jego stronę natury można było zobaczyć gdy tylko w jego pobliżu pojawiali się Lou, Niall, Liam czy…Zayn. Tych chłopaków łączyła niesamowicie silna więź. Gdy jeden się cieszy, cała piątka się cieszy. Gdy jeden się smuci, cała piątka się smuci. Gdy jeden jest chory, reszta rezygnuje z imprezy i wyleguje się na łóżku chorego.
- Hahahaha, szkoda, że nie widziałaś swojej miny! – chłopak wybuchnął śmiechem, próbując naśladować mój wyraz twarzy z przed kilku sekund. Szeroki uśmiech nie schodził z twarzy nastolatka, który łapał się za brzuch ze śmiechu.
- Ty! – ścięłam go morderczym spojrzeniem. – Jak możesz tak ze mnie żartować! – chłopak wybrał niezbyt dobry temat do żartów. I tak za dużo narozrabiałam na piątkowej imprezie.
- No już przepraszam, wybacz mi cukiereczku. – posłał mi buziaka, za co dostał ode mnie w ramię.
Mimo głupich żartów Harrego, to każda rozmowa z nim poprawiała mi humor. A teraz było mi to naprawdę potrzebne. Meg zachorowała i nie będzie jej w szkole co najmniej przez tydzień. Od początku roku tylko z nią się bliżej zaprzyjaźniłam, reszta dziewczyn już miała swoje „paczki”, więc przez najbliższy czas będę miała więcej miejsca w ławce. Zapowiada się naprawdę ciekawy tydzień.
Sala była już w połowie wypełniona uczniami. Niektórzy siedzieli w ławkach spisując pracę domową, kilka dziewczyn zaciekle dyskutowało o ostatnim odcinku tandetnego serialu o nastolatkach. A paru chłopców przepychało się na tyle klasy. Moja ukochana czwarta ławka przy oknie już na mnie czekała. Pusta. Przeszłam parę kroków w stronę mojego stałego miejsca, kiedy poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu.
- Słońce rozumiem, że uraziłem Cię moim żartem, ale aż tak mnie nie lubisz, że zostawisz mnie samego i bezbronnego na pastwę losu? – Harry świetnie imitował minę kota ze Shreka. Delikatnie pokierował mnie wzrokiem na ostatnią ławkę, przy której zawsze siadał.
- Chcesz, żebym z tobą usiadła? – zapytałam.
- Nie tylko sobie żartuję…No ruszaj dupę i siadaj! – na twarzy chłopaka pojawił się łobuzerki uśmiech.
Zupełnie inaczej wyglądały twarze reszty uczniów, gdy zajmowałam nowe miejsce. Zdziwione spojrzenia przepełnione niechęcią i pewnego rodzaju zazdrością. Spojrzałam ukosem na Harrego, który już zdążył zająć miejsce obok mnie. Chłopak, którego spotkałam przed klasą zniknął. Zamiast radosnego uśmiechu, na twarzy nastolatka gościła pełna powaga. Iskierki w oczach zgasły, a wzrok był przepełniony niechęcią do otaczającego go świata. Na każdego patrzył z wyższością. Słodki łobuziak zamienił się w pewnego siebie dupka, traktującego ludzi jak śmieci.
- Dlaczego chcesz ze mną siedzieć? – zapytałam przerywając ciszę między nami.
- Nie ma twojej koleżanki. Czemu mielibyśmy siedzieć sami, jak możemy razem. – odpowiedział zamyślony, posyłając mi przy okazji delikatny uśmiech. Nigdy chyba nie zrozumiem tego chłopaka.


~ZAYN~


 - Jesteś pewien, że tego chcesz? Ze mną i tak nie wygrasz. – blondyn skierował swoje pytanie do siedzącego naprzeciwko Lou. Skupionym wzrokiem śledził każdy ruch swojego rywala.
- Nie myśl, że mnie wystraszysz! – odpowiedział Tommo mrużąc oczy.
- Uprzedzałem cię… - skwitował Niall.
- Dobra koniec tych pogaduszek! Jesteście gotowi? – przerwał im Liam, no co obydwoje skinęli głowami.  – Louis, zaczynasz.
Chłopak przyjrzał się paczce pianek leżącej na stoliku tuż przed nim. Głęboko westchnął i wziął do ręki pierwszą piankę. Przyglądał się jej się przez chwilę, a później skierował wzrok na swojego przeciwnika, który najwyraźniej był pewny swojej wygranej.
- Jedna pianka. – włożył pierwszą piankę do ust, czekając na ruch blondyna.
- Dwie pianki. – natychmiastowa odpowiedź ze strony Horana.
- Trzy pianki.
- Cztery pianki.
I zabawa się zaczęła. Obserwowałem jak przyjaciele wpychają sobie do ust kolejne pianki. Ich policzki powoli się zaokrąglały, wyglądali naprawdę przekomicznie.
- Lou, pamiętaj, nie możesz tego połykać! – upomniał go Payne przy dziewiątej piance.
- Stawiam dychę na Nialla. – obstawiłem. W jedzeniu ten chudzielec nie ma sobie równych, Lou nie ma na co liczyć.
- Dzięki za wsparcie! – Tomlinson zareagował natychmiastowo, zapominając o jedynastu piankach w jego buzi. W skrócie jego ślina wylądowała na mojej twarzy.
- Właśnie dlatego trzymam z Niallerem. – stwierdziłem, wycierając z twarzy ślinę przyjaciela.
Liam nie miał wyboru musiał przyjąć zakład. Chociaż doskonale wiedział o porażce Lou musiał go wspierać. Takie nasze małe zasady. Nastolatek odwdzięczył się mu szerokim uśmiechem, jednak nie był to zbyt przyjemny widok. Ze słodyczami w ustach przypominał chomika, a po brodzie ściekała mu ślina. Nie mogłem się potrzymać i upamiętniłem tę chwilę na zdjęciu, aby potem wykorzystać to w jakimś małym szantażyku.
- Dwadzieścia pianek. – nasz blondasek z trudem wypowiedział kolejną liczbę pianek.
Louis z zaciętym wzrokiem wepchnął piankę do wypełnionej buzi, pokazując na palcach liczbę dwadzieścia jeden. Podczas kolejnej kolejki usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, a Liam jako gospodarz poszedł otworzyć.
- Lou, ty frajerze, balasie, grubasie, kupo, krasnoludzie, ziemniaku, marchewko, smrodzie po gaciach! Wywal to z siebie! – usiłowałem rozśmieszyć przyjaciela, a później zastosowałem kolejną broń. Łaskotki! Chłopak zrobił się cały czerwony, starając się nie wybuchnąć śmiechem. Wymachiwał rękami i nogami, abym tylko dał mu spokój. Nie ze mną takie numery, ja się tak łatwo nie poddaje!  
Nie powiem, wytrzymały jest. Zostało mi tylko jedno. Zamiast nadal dręczyć go łaskotkami zacząłem łapać i szczypać go po sutkach. Sukces! Cała zawartość jego ust wylądowała w misce przy stoliku. Prawie sikałem ze śmiechu, patrząc jak z mina męczennika wypluwa kolejne pianki z ust.  
Niall już zdążył połknąć swojego pianki, gdy Liam wszedł do pokoju.
- Coś mnie ominęło? – zapytał widząc jak tarzam się ze śmiechu po podłodze, a Lou przytula miskę do piersi.
- Wygrałem! – odrzekł z triumfem Irlandczyk.
- Nie liczy się! To wszystko przez Ciebie! Ty pasztecie, obierku od ziemniaka, ogórku kiszony, wątróbko wieprzowa… - czyżby Lou wymieniał zawartość swojej lodówki?
- Wątróbka..mmm..zjadłbym. – przerwał mu Horan.
- Niall, byłbyś tak miły i nie przerywał mi w mojej przemowie?
- No co? Jestem głodny, a ty tak cały czas o jedzeniu… - odparł niewinnie.
- Chłopaki! – zawołał Liam.
- Co? – odpowiedzieliśmy chórem.
- Nie jesteście sami. – stwierdził wskazując na osobę, stojącą koło Harrego, który właśnie do nas dołączył.
Wpatrywała się w nas zmieszanym wzrokiem z cieniem rozbawienia, po tym co zobaczyła musi mieć nas za niezłych popaprańców. Gdy napotkała mój wzrok delikatnie się zarumieniła. Pamiętała, na pewno pamiętała co się wydarzyło w piątek.
- O Allie, miło cię znowu widzieć! – wystrzelił Louis. Szybkim krokiem podszedł do dziewczyny i chciał ją przytulić. Skrzywiła się, widząc jego zamiary.
- Zabierz tę zaślinioną mordę od naszej nowej koleżanki! - zagrodził mu drogę Harry. Ten pajac zapomniał o tym, że jest jeszcze cały zaśliniony po piankach.
- Oj Harry, nie bądź zazdrosny. Wiesz, że tylko Ciebie kocham. – powiedział czule i zaczął udawać namiętny pocałunek z przyjacielem. Dzień bez Larrego to dzień stracony. 


Przepraszam, że musiałyście tyle czekać!!! Nie będę zwalać winy na brak czasu, bo miałam go dużo, ale po prostu brakowało mi weny. Siadałam na tym rozdziałem kilka razy,  pisałam kilka zdań i dupa! Nic mi nie wychodziło. Ogólnie cały rozdział jest o niczym, za co również też was przepraszam, ale musiałam troszkę zwolnić ;) Mam nadzieję, że to coś co ma być niby rozdziałem 9 Was nie zniechęci do kolejnych rozdziałów. xxx Kolejna sprawa, dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję za wszystkie Wasze komentarze! Nie zasługuje na takie miłe słowa ;) A co do blogów, o których mi pisałyście w komentarzach. Jeśli jeszcze ich nie przeczytałam i nie napisałam swojej opinii, zapewniam, że to zrobię jak tylko znajdę wolną chwilę. Ale uprzedzam, moja opinia będzie szczera. I coś jeszcze, jak już piszecie reklamę swojego bloga i oczekujecie, że go skomentuje, chciałabym abyście Wy również poświęciły czas na przeczytanie mojego opowiadania i wyrażenia swojej opinii w kilku zdaniach na temat całego opowiadania lub danego rozdziału. Ostatnia prośba ( jejku przepraszam, że od Was tyle wymagam) pisanie tego opowiadania nie idzie mi z taką łatwością jak kiedyś. Brak weny, pomysłów. Chciałabym, abyście w komentarzu napisały jakieś Wasze pomysły, propozycje do tego opowiadania. Będę naprawdę wdzięczna! Oczywiście nie zapomnę Wam tego jakoś wynagrodzić <3 POZDRAWIAM <3333 xxx

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 8


~ALLIE~


Dom huczał od dźwięków głośnej, klubowej muzyki. Z każdej strony można było wyczuć mocny zapach alkoholu, który przelewał się litrami. Impreza z godziny na godzinę nabierała tempa. Sam organizator już dawno oddał się beztroskiej zabawie flirtując ze szczupłą szatynką, która z pewnością nie narzekała na jego towarzystwo. Od czasu krótkiej wymiany zdań  Zaynem na samym początku imprezy nie miałam już okazji się z nim zobaczyć. Wszystko działo się tak szybko. Poznawałam nowe osoby, nowe imiona, które ulatniały się z mojej pamięci tak szybko jak tylko się tam dostawały. Pierwszy kieliszek, drugi kieliszek, trzeci, czwarty…dziesiąty? Już sama nie wiem, ile razy podnosiłam alkohol do ust. Piłam z nieznanymi mi ludźmi, nie przeszkadzało mi ich towarzystwo, a nawet nie zwracałam uwagi kto w danym momencie siedzi koło mnie. Ale czy to było ważne? Byłam na imprezie, gdzie powinno się bawić, więc to robiłam. Tak, zdecydowanie się bawiłam. Dzięki procentom w moim organizmie robiłam i mówiłam rzeczy, o których w życiu bym nie pomyślała. Pierwszy raz wypiłam tak dużą ilość alkoholu i szczerze mówiąc podobało mi się to. Cały czas się śmiałam z byle czego, chociaż i bez alkoholu tak potrafię to teraz było inaczej. Nie myślałam co robię, po prostu to robiłam. Świat wirował wokół mnie, nie potrafiłam skupić wzroku na jednym punkcie.  Nie ogarniałam co się wokół mnie dzieje, ale i tak wszystko mnie bawiło. Byłam szczęśliwa. Chyba. W pewnym momencie zapragnęłam zmienić towarzystwo, bo aktualne mnie już znudziło. Mimo, że  wszystkich dookoła przytulałam i wyznawałam miłość, miałam ochotę chwilę odetchnąć. Wstałam więc z dotychczasowego miejsca na wygodnej kanapie i przeciskając się przez tłum nastolatków dostałam się do kuchni. Nie powiem, było to nie lada wyzwanie, ponieważ moje ciało w zupełności się mnie nie słuchało i robiło co chciało uderzając we framugę drzwi i zwalając miskę po chipsach na ziemię. Zatoczyłam się na moment i kucnęłam aby podnieść naczynie i pozbierać resztki jedzenia, które się w nim znajdowały.
- Czy zdarza Ci się kiedyś czegoś NIE zdemolować? – brunet przykucnął przy mnie i zaczął zbierać okruchy. Odwróciłam głowę w jego stronę i pozwoliłam sobie zatonąć w czekoladowych tęczówkach. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilkanaście centymetrów, a do moich nozdrzy docierał cudowny zapach czekolady wymieszany z alkoholem. Nawet jeśli chciałabym dorównać mu jakąś błyskotliwą odpowiedzią to nie miałam no co liczyć. W mojej krwi było za dużo procentów, a do tego dochodził najgorszy narkotyk : Zayn z tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem. Po chwili zaczęłam się śmiać. No tak, przez większość wieczoru to właśnie robiłam.
- Co w tym takiego śmiesznego? – dopytywał się mój towarzysz.
- Przepraszam. – przestałam się śmiać, jednak uśmiech nie znikał z mojej twarzy.
- Za co?
- Za miskę. – odpowiedziałam, nie myśląc nad sensem moich słów.
Chłopak pomógł mi wstać, bo przecież nie obyło się bez zawrotów głowy.
- Nieładnie. – zwrócił się do mnie jak tylko złapałam równowagę. – Nie wolno tyle pić. – mówił patrząc mi prosto w oczy. Dzisiejszego wieczoru jednak miałam na tyle odwagi, że nie uciekałam wzrokiem po kątach.
- Święty się odezwał!
- Jak widzisz jeszcze się trzymam i nie demoluję wszystkiego wokół mnie.
Był taki przystojny…
- Nie ma co gadać, chodźmy tańczyć! – pociągnęłam go za rękę w stronę salonu, który spełniał funkcję parkietu.
Oczywiście te parę kroków w prostej linii w zatłoczonym pomieszczeniu sprawiały mi mały kłopot, więc Zayn, który szedł za mną musiał przytrzymywać mnie w talii abym nie wyrządziła większych szkód. Dreszcze przechodziły przez całe moje ciało gdy tylko czułam jego dotyk na mojej sukience z materiału, który do grubych nie należał. Tańczyliśmy, bawiliśmy się, cały czas byliśmy po prostu blisko siebie. Przez panujący tłok, odległość, która nas dzieliła nie była zbyt duża, więc co chwila stykaliśmy się ciałami. W pewnym momencie muzyka się zmieniła. Nie spodziewałam się tego na imprezie. Była to moja ulubiona piosenka, wolna i spokojna. Zawsze gdy byłam smutna zamykałam się w pokoju, zakrywałam się cała kołdrą i słuchałam właśnie tego. To było moim lekarstwem. Jednak teraz nie byłam ani smutna ani zdołowana. Szybkie tempo imprezy nagle jakby zwolniło. Wokół nas utworzyło się kilka par tańczących w rytm muzyki. Nie czułam ich obecności, teraz liczyłam się tylko ja i on. Dzieliło nas paręnaście centymetrów. Wpatrywałam się w jego cudowne oczy otoczone wachlarzem ciemnych rzęs. On robił dokładnie to samo. Staliśmy naprzeciwko siebie rozkoszując się tą chwilą. Byliśmy zupełnie sami. W pewnym momencie uniósł kącik ust a oczy mu jeszcze bardziej zabłysły. Schylił się parę centymetrów trzymając lewą rękę za plecami a prawą skierował w moją stronę wewnętrzną stroną na wierzchu. No tak, książę bajki.
- Zatańczysz. – spytał z pełną gracją, jakbyśmy właśnie byli na wielkim balu a nie na zwykłej domówce.
W odpowiedzi lekko się uśmiechnęłam i wsunęłam moją dłoń w jego. Lewą ręką objął mnie w tali, a ja wtuliłam się w jego ramię. Gdybym mogła zatrzymać czas, właśnie teraz bym to zrobiłam. Ta chwila była idealna. Powoli tańczyliśmy w rytm muzyki wtulając się w siebie. Mogłam z bliska poczuć czekoladowy zapach jego perfum i ciepło bijące od jego skóry. Czułam jego oddech na moich włosach i szyi, na której od razy pojawiały się dreszcze w skutek tej drobnej przyjemności. Nie liczyło się teraz gdzie jestem tylko, że jestem z nim. Tylko z nim. Czy mogło mi się teraz coś stać? Czułam się tak bezpiecznie. Przymknęłam oczy oddając się tej przyjemności. Jednak powoli piosenka się kończyła i nasza wspólna, osobista chwila również dobiegała końca. Nadszedł moment gdy wolna melodia została zastąpiona szybkim popowym kawałkiem. Odsunęliśmy się od siebie kawałek, jednak nadal pozostawałam w ramionach bruneta. W milczeniu znowu spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Dziękuję. – powiedział cichym głosem, który idealnie pasował do tego co się właśnie stało. Miękki i delikatny…idealny.
- Za co? – zapytałam w odpowiedzi, utrzymując nadal intymny klimat mimo głośnej muzyki wokół nas.
- Za taniec. – uśmiechnął się delikatnie ukazując szereg bielutkich ząbków. W odpowiedzi zrobiłam to samo.
Zayn uśmiechnął się jeszcze szerzej i nagle zawirował mną kilka razy na parkiecie. Znowu zaczęliśmy szaleć i wygłupiać się. Pamiętam jak kiedyś nie lubiłam tańczyć, dzisiaj wszystko się zmieniło.


~ZAYN~


Życie jest piękne. Po prostu cudowne. Żyć nie umierać. Mogę spędzić na tym parkiecie cały tydzień, byleby towarzyszyła mi ta dziewczyna. Gdy tylko na nią patrzę od razu się uśmiecham. Czy ona zdaję sobie sprawę jak na mnie działa? Była tak blisko, można powiedzieć, że się we mnie wtuliła pozwalając mi poczuć zapach bzu, który od niedawna pokochałem. Nie wiem czy kiedykolwiek spotkałem dziewczynę, która by tak ładnie pachniała, a spotykałem wiele dziewczyn. Dlaczego ta piosenka musiała być taka krótka?!  Jednak dopadła mnie pewna myśl, czy ona by to zrobiła gdy by nie alkohol w jej organizmie? Czy by na mnie spojrzała gdyby nie ilość kieliszków, które wypiła?
- Hej, dobrze się czujesz? – zapytałem zaniepokojony, widząc, że Allie zwalnia tempo tańca. Pokiwała głową, jednak nie było to zbyt przekonujące.
- Może jednak wyjdziemy na świeże powietrze? – dopytywałem się zmartwiony.
Spojrzała na mnie zdezorientowana, chyba po prostu zakręciło jej się w głowie i chciała chwilę odetchnąć. Nie mogłem pozwolić by cokolwiek jej się stało, więc wyprowadziłem ją na taras. Dziewczynie plątały się nogi i zahaczała o wszystko co było możliwe. Musiałem nieźle na nią uważać aby doszła na miejsce bez szkód. Boże, ile ta dziewczyna wypiła?
Na tarasie nikogo nie było, to dobrze może uda mi się z nią pogadać. Gdy tylko wyszliśmy z domu, oparła się o ścianę i zaczęła się śmiać. Wyglądała naprawdę słodko, jej wcześniej starannie ułożone włosy były w lekkim nieładzie. Kręcone blond kosmyki opadały delikatnie na twarz i ramiona. Oczy radośnie błyszczały, a policzki przybrały różową barwę. I oczywiście ten uśmiech, który ani razu dzisiaj nie znikał z jej twarzy.
- Nieźle się wstawiłaś. – zacząłem.
Nie musiałem długo czekać na odpowiedź, pomijając kolejny napad śmiechu tym razem wydusiła parę sensownych słów, co dla człowieka w takim stanie stanowi spory problem.
- Nie wierzę, że ty nigdy się nie upiłeś. I ze mną nie jest tak źle. – stwierdziła po czym spróbowała złapać równowagę na jednej nodze, co jej oczywiście nie wyszło.
- Nie wcale. To ile widzisz palców? – zacząłem sobie żartować, za co dostałem w ramię. Niezbyt mocno. Jednak znowu miałem okazję usłyszeć uroczy śmiech.
- Nie rozumiem, chłopaki mogą pić i pić, a i tak nadal kontaktują… – zaczęła rozkminiać.
- I tu się z Tobą nie zgodzę. Zależy to od chłopaka. – zaciekawiłem ją tym, więc tłumaczyłem dalej. – Na przykład nasza piątka. Weźmy Liama, on prawie w ogóle nie pije, bo po prostu nie lubi. Umie się bawić bez alkoholu.
- Punkt dla niego. – przyznała.
- Dalej, Lou. Ten to na pewno umie się bawić bez procentów, ale i tak korzysta z tych umilaczy czasu. Tylko w tym problem, Louis ma słabą głowę, a nie zna umiaru, więc często po prostu zgonuje. Niall również ma słabą głowę, ale jednak trochę dłużej mu schodzi z zaliczeniem zgonu.
- A ty i Harry?
- Ja i Harry…My mamy dosyć mocne głowy do picia, chociaż Hazz sobie z tego nic nie robi i pije 5 razy więcej od innych aby im dorównać.
- A ty?
- Jak widać ja się całkiem dobrze trzymam, nawet po większej ilości trunku. – skończyłem swój wywód z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Gratuluję. – oznajmiła, próbując wstać co na dobre nie wyszło, bo prawie by wylądowała na betonie. Na szczęście zdążyłem ją złapać.
- Oj joj joj. – zaśmiała się krótko ze swojej bezradności.
- Oj joj joj? – powtórzyłem rozbawiony.
Podniosła głowę, chcąc mi wytłumaczyć swój tok myślenia, ale nic nie powiedziała. Znowu tylko patrzyliśmy sobie w oczy. Znowu byliśmy sami tak jak podczas naszego tańca. Widziałem w jej oczach niepewność i pewnego rodzaju strach. Tylko przed czym? Tym razem nie miałem zamiaru zmarnować kolejnej szansy, za bardzo jej potrzebowałem. Każda cząstka mojego ciała jej potrzebowała. Moje oczy chciały tylko na nią patrzeć, moje uszy chciały słyszeć tylko jej słodki głos, mój nos chciał czuć jedynie delikatny zapach bzu, moje ramiona chciały trzymać tylko ją w uścisku by nie stała się jej żadna krzywda, moje usta chciały poczuć smak jej słodkich, różowych warg..
Sekunda za sekundą, minuta za minutą, czas mijał bezpowrotnie a ja nadal bałem się, że jak tylko wykonam kolejny ruch to ona ucieknie i zostawi mnie samego. Dupa. Pieprzyć to. Zmniejszyłem odległość dzieląca nasze twarze, przez cienki materiał czułem bicie jej serca. Tylko mnie nie zostawiaj teraz! Zniwelowałem całkowicie dzieląca nas przestrzeń łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. Lekko pieściłem jej usta, takie miękkie i delikatne. Po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło.  Allie zamiast uciec czego się tak obawiałem wsunęła swoja rękę w moje włosy lekko je targając. Po kilku sekundach odsunęliśmy się od siebie. Patrzyła się na mnie z zamyślonym wyrazem twarzy, czekałem na jakąkolwiek odpowiedź z jej strony. Po dłuższej chwili roześmiała się, co zbiło mnie z tropu. Uwielbiam jej śmiech, ale co on teraz oznacza?
- Zawsze chciałam po pierwszym pocałunku z daną osobą powiedzieć coś oryginalnego i pomysłowego, ale nic takiego nie przychodzi mi do głowy. – wytłumaczyła widząc moje zaciekawienie jej śmiechem.
- To może zapomnimy o tym pocałunku i spróbujemy jeszcze raz? –zaproponowałem rozbawiony jej tokiem myślenia.
Długo nie trwało gdy znowu nasze wargi się złączyły. Tym razem ta przyjemność okazała się dłuższa zanim się od siebie oderwaliśmy.
- Nadal żadnych pomysłów. – oznajmiła z błogim uśmiechem na twarzy.
- Do trzech razy sztuka? – zapytałem i bez odpowiedzi wpiłem się w jej wargi. Ten pocałunek był dużo namiętniejszy od poprzednich, po chwili lekko rozchyliła wargi zapraszając mnie do środka. Poczułem jak mimowolnie się uśmiecha. Położyłem jedną rękę na jej policzku a ona jeszcze bardziej targała moją fryzurę. 
- Chyba zawaliłam i już nie wymyślę dobrego tekstu. – uśmiechnęła się gdy nasz kolejny pocałunek się skończył.
- No to może wpadnie Ci do głowy coś co się mówi po czwartym pocałunku?
Fala szczęście ponownie mnie ogarnęła przy kolejnym zbliżeniu. Zewsząd otaczał mnie zapach bzu. Upajałem się tym szczęściem, bo nie wiedziałem czy będę mógł jeszcze kiedyś doznać takiej przyjemności.
- Dziękuje. – wyszeptała mi do ucha, na co moje ciało od razu zareagowało.
- Za co?
- Za dzisiaj. – uśmiechnęła się delikatnie odsuwając się ode mnie.
Przepraszam gdzie jest przycisk reply, chcę odtworzyć ostatnią godzinę mojego życia.
- Co wy tu robicie popaprańce? – wtargnął do naszego małego raju Lou ze swoim seksownym dupskiem. – Impreza się rozkręca, a wy tu sobie romansujecie!
Allie się zawstydziła, spuszczając lekko głowę, pewnie by zakryć rumieńce, które właśnie się pojawiły na jej słodkich policzkach. Nie ma się o co martwić Tomlinson jest zalany w trzy dupy, nic nie będzie pamiętał z dzisiejszej nocy.
- Tak, Lou właśnie sobie romansowaliśmy, a ty nam przeszkodziłeś. – stwierdziłem sarkastycznie.
- O to bardzo przepraszam. – typowy pijacki akcent towarzyszył mojemu przyjacielowi. – Albo nie, nie przepraszam, bo mam zamiar porwać twoją towarzyszkę do tańca. Tak więc zatańczysz, moja droga? -  tym razem zwrócił się do blondynki, która jedynie uśmiechnęła się w odpowiedzi i podała rękę chłopakowi.  Na odchodne spojrzała się na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nie wiem czy żałowała tego co się stało. Ja na pewno nie. A teraz…Zostałem sam.



I jest ósemka! Mam nadzieję, że się podoba. Tym razem zliczyłam słowa w tym rozdziale. 2141!!! Tak jak prosiłyście podkręciłam trochę akcję...choć nie wiem co z tego wyjdzie. Proszę jeśli przeczytacie te moje wypociny, napiszcie szczerą opinię w komentarzu będę bardzo wdzięczna <3 Buziaki :***

niedziela, 14 października 2012

Rozdział 7

Witajcie, moje kochane <3 Tyle mam do Wam do przekazania. Szczerze mówiąc, porzuciłam to opowiadanie i nie myślałam, że do niego wrócę. Ale czytając Wasze komentarze zdecydowałam, że spróbuję jeszcze raz podejść do tego bloga. Od razu przepraszam za ten rozdział, ale muszę przyznać, że zapomniałam co chciałam umieścić w tym opowiadaniu. Musiałam od nowa przeczytać wszystkie rozdziały, aby nie pomylić faktów. Mam nadzieję, że siódemka nie będzie się aż tak różniła od reszty. Nie wiem czy nadal jest ktoś to czyta, mam nadzieję, że jednak ktoś taki się znajdzie. Przepraszam za błędy. Rozdział wprawdzie o niczym, ale obiecuję, że następny Wam się spodoba ;3 Chętnie poczytam, co byście chciały aby stało się w tym opowiadaniu, czekam na pomysły, bo aktualnie mi ich brakuje. Jeśli to czytacie to napiszcie komentarz, będę wtedy wiedziała czy mam pisać kolejne rozdziały. Pozdrawiam i ściskam <333



~ALLIE~


7:51…nic…7:52…nadal ani śladu…7:53…nie to niemożliwe! Po dwóch tygodniach ciężkiej pracy nie mógł mnie tak po prostu wystawić! 7:54…A jednak. Wpatrywałam się w korytarz pełny ludzi, wchodzących do szkoły. Niestety wśród nich nie było tej bujnej czupryny. 7:55…Okej ma jeszcze pięć  minut, może uciekł mu autobus i przyjdzie parę minut po dzwonku. Przyjdzie na pewno…Po co ja się w ogóle łudzę, olał mnie i tyle! Na dodatek ma połowę naszego projektu, więc  nie przedstawię go bez niego. Dobra, zaczynam panikować! Jestem zupełnie sama, bo Megan przecież też miała projekt z kimś innym i teraz przygotowują się do prezentacji. 7:56…To mój koniec!!
- Hej, ty jesteś Allie, tak? – usłyszałam głos za sobą. A gdy się odwróciłam zobaczyłam kolesia w koszulce w paski. Jeden z kumpli Harrego, Li..Liam…czy jakoś tak. W odpowiedzi pokiwałam tylko głową, czekając na kolejne słowa chłopaka.
- Jestem Louis, kolega Harrego. – no tak Louis, źle strzeliłam, Liam to ten poważny. – Harry kazał mi przekazać, że dzisiaj go nie będzie.
- Zdążyłam zauważyć, że mnie wystawił. – odburknęłam.
- Co?! Nie to nie tak, Hazz musiał pojechać do szpitala, bo coś się stało jego cioci. Naprawdę mu przykro, że tak wyszło, prosił żebym Cię przeprosił. Chciał do Ciebie zadzwonić, ale nie miał numeru. – tłumaczył dalej chłopak.
- A to coś poważnego? Z jego ciocią? – dopytywałam się zmartwiona.
- Nie, chyba nie. Tylko rodzice Hazzy akurat wyjechali i nie miał kto się nią zająć.
- W takim razie nie mogę być na niego zła…ale co z naszym projektem? Nie dam rady go przedstawić sama?
Tomlinson zaczął się nad czymś głęboko zastanawiać. Miałam okazję się mu wtedy przyjrzeć, zdecydowanie nie odstawał wyglądem od reszty swoich kolegów. Idealnie ułożone włosy tworzyły artystyczny nieład, a twarz i cerę miał trochę dziewczęcą, oczywiście nie w negatywnym sensie. Był po prostu uroczy. Nie można również pominąć ciasnych, czerwonych rurek podwiniętych przy kostkach. Czy oni wszyscy muszą wyglądać jak z okładki magazynu?!
- Nieważne, jakoś sobie poradzę. – dodałam po chwili przekonana o jedynce za projekt.
- Załatwię to. Obiecuję załatwię coś i się wszystko ułoży. – odpowiedział posyłając mi serdeczny uśmiech.
- Dzięki, ale chyba nie da się już nic zrobić.
- Pff..chyba nie znasz moich możliwości kochana! – powiedział wesoło. – Idź na lekcję, ja to załatwię. – dodał i już go nie było.
8:00! No to ze mną koniec!

                                             ***

Nie wierzę, po prostu nie wierzę! To był jakiś cud. Nie musiałam nic przedstawiać, nauczyciel ominął moje nazwisko! Czyżby Tomlinson miał aż takie możliwości? Gdy właśnie miałam zamiar wytańczyć taniec szczęścia zauważyłam chłopaka w czerwonych rurkach. Wyglądał jakby na mnie czekał, więc bez wahania do niego podeszłam.
- Nie wierzę. Naprawdę ty to zrobiłeś? – zapytałam od razu nadal uśmiechając się od ucha do ucha. – Szczerze wątpiłam w te twoje możliwości, ale..udało się! Jak to zrobiłeś?
- Tak, wiem jestem doskonały, ale akurat to nie ja to zrobiłem, chociaż to był mój genialny pomysł aby zwrócić się o pomoc do odpowiedniej osoby. Proszę poznaj Liama. – wskazał na chłopaka stojącego obok.
- Allie. Proszę powiedz mi jak dokonałeś tego cudu. – zagadałam do chłopaka w koszuli.
- Nie było tak trudno. Jestem przewodniczącym w klasie twojego nauczyciela historii. Całkiem nieźle się uczę, więc mam u niego chody. Zagadałem do niego, powiedziałem, że to była naprawdę nagła sprawa i jakoś się udało. – wytłumaczył grzecznie chłopak.
- Oczywiście gdyby nie ja, Li nawet by nie wiedział, że Hazzy nie ma dzisiaj w szkole. – dodał dumny z siebie Louis.
- No tak, przecież Tobie wszystko zawdzięczam. – odpowiedziałam z przekąsem.
- Możesz składać pokłony. – zaśmiał się Tomlinson.
- Nie przesadzasz trochę? – zapytał Liam.
- Nie dasz nawet przez chwilę sobie pomarzyć? – odpowiedział naburmuszony.

                                             ***

- Harry, proszę powiedz mi kto dzisiaj dostał piąteczki na historii? – zapytałam od razu po wyjściu z sali historycznej.
- Hmm..no nie wiem, niech się zastanowię…MY!!! – wykrzyczał, poczym mnie wyściskał z radości.
- Nadal nie wierzę, że nam się to udało! Takie oceny, mimo opóźnienia.
- Jesteśmy po prostu boscy. – powiedział poprawiając swoje loczki.
- O tak, a z pewnością ty.
- Masz co do tego jakieś wątpliwości? – zapytał robiąc zabawną minę.
- Jakżebym mogła mieć? – odpowiedziałam ze śmiechem. – A jak tam twoja ciocia?
- A dobrze, dobrze..Jeszcze raz przepraszam za wczoraj. – powiedział ze skruchą.
- Nic się nie stało, już wybaczyłam.
- Uf, kamień z serca. W ramach rekompensaty zapraszam do mnie na imprezę w piątek.
- Imprezaa.. – powiedziałam przeciągle.
- Tak impreza, jest to spotkanie towarzyskie większej ilości ludzi w celach rozrywkowych. Zazwyczaj puszczana jest głośna muzyka a w czerwonych kubeczkach zamiast soczku podawany jest alkohol. – wyrecytował Loczek.
- Dobrze wiedzieć, przez całe moje życie  żyłam w przekonaniu, że impreza to takie zwierzątko domowe. – stwierdziłam z ironią.
- Widzisz dzięki mnie twój światopogląd uległ radykalnej zmianie..to jak? Przyjdziesz?
- Zastanowię się.
- Czyli mam rozumieć, że przyjdziesz? Okej, świetnie. To ja spadam na lunch. Do zobaczenia na następnej lekcji. – powiedział szybko i już kierował się do stołówki.
Zaśmiałam się tylko sama do siebie z głupoty tego dzieciaka. Impreza. Zostałam zaproszona na imprezę i to nie zwykłą imprezę..tylko elitarną imprezę. Megan jak się o tym dowiedziała od razu stwierdziła, że nie ma sensu tam iść i ma nadzieję, że tego nie zrobię. Przyznałam jej rację, nie widzę potrzeby aby się pchać tam gdzie praktycznie nikogo nie znam. Takie „spotkania towarzyskie” raczej nie są dla mnie, po prostu nie lubię takich sytuacji. Tłum ludzi, których nie znam, a wszyscy z nich starają się wywyższyć i pokazać na tle innych. Do tego litry alkoholu i co krok jakaś całująca się para. Szczerze nigdy nie byłam taka lubiana i popularna aby pojawiać się na tego typu imprezach. Wolę ten wieczór spędzić z przyjaciółką przy jakieś dobrej komedii niż pilnować upitych i nowopoznanych ludzi, którzy tylko udają, że mnie lubią.
- Nie idę. – stwierdziłam stanowczo w stronę przyjaciółki.

                                            ***

- O, jednak przyszłaś! – przywitał mnie Harry wpuszczając do głośnego domu, pełnego nastolatków.
- Zmieniłam zdanie w ostatniej chwili i jestem.
- Naprawdę się cieszę. – powiedział, a raczej wykrzyczał mi do ucha prze hałas panujący w pomieszczeniu. Dzwonek zadzwonił ponownie.
- Idź, zajmij się gośćmi ja sobie poradzę – zapewniłam.
Harry przyjrzał mi się niepewnie, zaraz po tym życzył mi dobrej zabawy i zajął się resztą gości.
Co ja tutaj robię? Praktycznie nikogo nie znam. Znaczy się, kojarzę ze szkoły, ale nikogo nie znam osobiście, raczej nie obracam się w takim towarzystwie. Dlaczego  w ogóle ja tu przyszłam? No tak, to przecież oczywiste, Zayn.  Jakby nie te jego oczy, uśmiech, głos, perfumy, włosy…stop, o czym ja myślę?! Jakby nie ten pajac to by mnie tu nie było…
-Przychodzę do biblioteki raz na rok i akurat Ciebie tu spotykam, może zacznę częściej odwiedzać to miejsce. – usłyszałam głos za plecami. – Proszę. – właściciel tego głosu podał mi książkę z najwyższej półki, do której starałam się dosięgnąć od 15 minut.
- Dziękuję. – odpowiedziałam, odbierając lekturę. - Do biblioteki zazwyczaj przychodzi się pouczyć albo wypożyczyć książki, a nie w celach towarzyskich.
- Ja akurat przyszedłem tutaj po zszywacz dla nauczyciela.
Zaśmiałam się krótko. Mogę wmawiać sobie, że go nie cierpię ale moje ciało i tak będzie inaczej na niego reagowało niżbym chciała. Jeśli o tym mowa, to chyba moje policzki zaczynają przypominać buraki, a w brzuchu osiedliło się stado motyli.
- No to chyba powinieneś już wracać na lekcje. – wskazałam na zszywacz w jego dłoni.
- No tak..no to do zobaczenia na imprezie. – uśmiechnął się tak słodko, że przez chwilę zapomniałam oddychać, dopiero po chwili doszło do mnie, że jednak potrzebuję tlenu do życia.
- Raczej się tam nie zobaczymy. Nie zamierzam iść.
- Co? Dlaczego? – wyraźnie posmutniał, co od razu starał się zamaskować.
- Takie imprezy jakoś do mnie nie przemawiają, zresztą nikogo tam nie będę znała.
- Mnie znasz i ja tam będę, więc..
- Tak, to jest wystarczający powód, żeby nie iść. – zaśmiałam się.
- Mam nadzieję, że jednak przyjdziesz, proszę.
I w tym momencie przestałam kontaktować, patrzyłam tylko w te czekoladowe tęczówki, a wokół roznosił się cudowny zapach męskich perfum. Czułam się jak zahipnotyzowana i chyba rzeczywiście byłam , bo upuściłam książkę prosto na nogi mojego rozmówcy. Na szczęście nic mu się nie stało, tylko ja się znowu ośmieszyłam i paplałam jak najęta o tym, jak bardzo go przepraszam. Po tym zdarzeniu, nie mogłam myśleć o niczym innym jak o jego oczach czy perfumach i tak się tu znalazłam. Zahipnotyzowana przez chłopaka, do którego nic a nic nie czuję.


~ZAYN~


Zebrał się już niezły tłumek, ale jej ciągle nie widzę. Może rzeczywiście nie przyjdzie. Do tego zgubiłem gdzieś Liama z Danielle. Im to zazdroszczę, są razem już tak długo a nadal są tacy szczęśliwi. Ciekawe czy ja kiedykolwiek taki będę?
- Hej stary przyniesiesz jeszcze jedno piwo? – poprosił mnie Niall. Nie wiem czy powinienem, ledwo co na oczy widział.
- Co ja służąca? – odburknąłem ale jednocześnie wstałem kierując się do kuchni.  Mijałem akurat korytarz, kiedy Harry otwierał komuś drzwi. Rzuciłem okiem na nowego gościa i okazało, że to nie był byle gość. Hazz przywitał się z dziewczyną, jednak od razu musiał zająć się gośćmi. Została sama. Stała taka krucha i bezbronna. Wyglądała prześlicznie, swoje blond loki upięła w luźny kok, tak że kilka cienkich kosmyków opadało na  jej zaróżowiane policzki. Zwykle delikatny makijaż był troszkę mocniejszy, chociaż nierzucający się w oczy. Granatowa sukienka na cienkich ramiączkach świetnie podkreślała jej doskonałą figurę. Zabrałem szybko z kuchni dwa kubki i podszedłem do mojego anioła.
-Hej, cieszę, że jednak zdecydowałaś się przyjść, mimo mojej obecności – rozpocząłem rozmowę.
Odwróciła się w moją stronę, jej usta ułoży się w idealny uśmiech, a oczy zalśniły.

środa, 4 lipca 2012

Rozdział 6


~ZAYN~


Po raz kolejny sprawdzam godzinę na telefonie, mija ponad pół godziny…Hazza czyżby twój żołądek był aż tak wytrzymały? Nie, to niemożliwe…Po takiej dawce nawet wszystkożerny Niall by zareagował. Wymieniliśmy z Louisem kolejne spojrzenia. Czas mija, a Harry nic! Ile to może trwać?! A może? Nie, na pewno dałem mu dobrą szklankę..Chyba, że pomyliłem ją z moją! Z przerażeniem spojrzałem na puste naczynie leżące najbliżej mnie. Odruchowo złapałem się za brzuch, chociaż nie czułem abym potrzebował nagle iść do łazienki. Uspokój się za chwilę zaczną działać i Loczek się doigra…
Moje rozmyślania przerwał dziwny dźwięk. Tak!!!
- Kurczę, coś w brzuchu mi się przewraca, to pewnie przez to piwo. – stwierdził Hazza trzymając się kurczowo za brzuch, a ja z Lou wymieniliśmy kolejne porozumiewawcze spojrzenia.
- Tak, to na pewno to. – uspokajał go Liam, a nam posłał oskarżycielskie spojrzenie. Staraliśmy się zachować powagę zaciskając usta, aby nie zacząć się śmiać rujnując nasz plan.
- Tak to…KURWA!!! – tylko tyle był w stanie wykrzyczeć zielonooki wybiegając z pokoju w stronę łazienki.
Poddaliśmy się, wybuch śmiechu był od nas silniejszy i już tarzaliśmy się po podłodze. Biedny Niall jeszcze nie ogarnął co się dzieje i patrzył co chwila to na mnie to na Lou, a Liam jak to zwykle on kręcił głową z politowaniem.
- Czy wy? To wy… -blondyn wreszcie zaczął kapować co się wokół niego dzieje, ale ja z Louisem nie byliśmy w stanie powiedzieć ani jednego słowa przez kolejne napady śmiechu.
- WY!! – mówił morderczym tonem Harry opierając się jedną ręką o framugę drzwi a drugą trzymając się za brzuch.  – Zabije was!!! Ja.. – nie dokończył, znów poleciał do łazienki.
Teraz już razem z Niallem tarzaliśmy się po dywanie ze śmiechu, nawet Liam się zaśmiał.
- To było boskie! Gratuluję pomysłu! – stwierdził blondyn przybijając z nami żółwika. – Lepiej z wami na przyszłość nie zadzierać.
- Nigdy nie wiadomo kto będzie naszą kolejną ofiarą. – rzekł Lou z tajemniczą miną.
- Może na razie zajmijcie się waszą pierwszą ofiarą, chyba umiera na górze. – zaproponował Payne.
- Haroldziku kochany, jak się czujesz? Żyjesz tam jeszcze? – drwił Louis stojąc pod drzwiami łazienki.
- Zabije, jak was dorwę to zabije! – groził zamknięty w toalecie.
- Jakie nas? To przecież prezent od Zayna na przeprosiny. – odpowiedział Lou, na co się oburzyłem.
Po chwili Louis zszedł do nas na dół, gdzie opowiadałem ze szczegółami chłopakom nasz ‘dowcip’.
- Pacjent w ciężkim stanie, ale raczej przeżyje. – odrzekł Tommo.
- A tak w ogóle to czemu zwaliłeś całą winę na mnie? Zdrajca! – zapytałem i oskarżyłem jednocześnie.
- Zaynuś… - zaczął pobłażliwe. – czyje to były przeprosiny? Kto wsypał tabletki do piwa? Kto podał owy trunek temu, co tam umiera w kiblu?
-  Pamiętać, żeby na przyszłość lepiej wybierać sobie partnerów do kawałów. -  powiedziałem pod nosem.
- UUU…Zayn, czuję, że będzie zemsta!  - podsycał atmosferę Niall.
Już w mojej głowie powstawał niecny plan zemsty na tym tchórzu, kiedy coś mi się przypomniało.
- Nie mam zamiaru się mścić na Louisie, przecież to były moje przeprosiny. – powiedziałem spokojnym tonem oplatając Lou ramieniem. On lekko się ode mnie odchylił przyglądając mi się podejrzliwe, przymrużając przy tym oczy.
- Nie chcesz zemsty?! A to czemu, przecież Cię zdradziłem. – dopytywał się nadal bacznie się przyglądając.
- No wiesz dobry ze mnie facet, łaskawy, miły i oczywiście przystojny. – zacząłem. – a i to twoja łazienka. - dodałem powstrzymując śmiech.
Przymrużone oczy chłopaka momentalnie się rozszerzyły na dźwięk moich słów. Po chwili już biegł na górę do łazienki.
- Wyłaź z tego kibla, Hazza i to już!!! – wykrzykiwał, dobijając się do drzwi toalety.
 - Uwierz mi, że też tego chcę, ale jak na razie nie jestem w stanie tego zrobić. – odpowiedział Harry nadal przykuty do toalety.
- Brawo, mój mistrzu! – przyznał mi uznanie Niall.
- Rachunki wyrównane. – powiedziałem zwycięsko.
- Chyba nie z Harrym, wiesz jaki on jest mściwy, a w knuciu niecnych planów jest jeszcze lepszy od Tomlinsona. – zauważył Liam.
- E tam, nie boję się go. – powiedziałem, choć doskonale wiedziałem, że czeka mnie zemsta, a Harry to mistrz w tego typu dowcipach.
- A powinieneś. – rzucił Niall, zajadając się ciastkami. – No co, mówię tylko prawdę. – wytłumaczył napotykając moje mordercze spojrzenie.
To mam przesrane ładnie mówiąc.  Jedynie dziś wieczór mogę być spokojny, bo Styles nie jest w stanie się zemścić. Biedactwo, spędzi resztę wieczoru czytając kobiece pisemka mamy Louisa, które czyta jak robi sobie maseczki w łazience.
- Cieszę się, że między wami już  jest okej. – zatrzymał mnie Liam kiedy szliśmy oglądać film do salonu.
- No chyba nie tak do końca w porządku, zemsta Harrego to będzie wydarzenie roku. – zaśmiałem się.
- Ale wiesz o co mi chodzi, przyjaciele jak dawniej…a tak przy okazji, co z tą dziewczyną? – zapytał się troskliwe.
- Jutro się tym zajmę. – obiecałem.
Posłał mi tylko kolejny  ciepły uśmiech i dołączyliśmy do Nialla w oglądaniu głupiej komedii o paczce przyjaciół na studiach. Harry oczywiście resztę wieczoru przesiedział w  łazience, a Lou pod nią krzycząc na Loczka aby z niej wyszedł.  Nareszcie jest jaz dawniej,  piątka idiotów…

                                                 ***

Okej, Zayn dasz sobie radę, to tylko dziewczyna, a ty do niej dzisiaj zagadasz. Już powiedziałem to Liamowi, nie mogę teraz wyjść na tchórza. Wszystko będzie dobrze, przecież żadna dziewczyna Ci się nie oprze, ona pewnie też. Musiałem trochę się dowartościować zanim podejdę do Allie, to mi zawsze pomagało, podnosiło na duchu. Przeszedłem parę kroków i wszedłem do szkoły…Na długiej przerwie zazwyczaj siedzę z resztą na dworze, niestety jej tam nie było..pewnie jest na stołówce. Już widzę drzwi do stołówki. 10 metrów do drzwi, 5 metrów, 3, 2…
- Hej, ty jesteś Zayn. – zatrzymał mnie pewien głos, gdy już miałem przekroczyć próg. – Ja pomyślałam…że może miałbyś ochotę..wyjść…gdzieś….ze mną…po szkole… - mówiła dalej nerwowo dziewczyna. Nawet ją kojarzyłem, chyba chodzi z Niallem do klasy, a może to z Louisem.
- Wiesz co, przepraszam, ale raczej nie znajdę czasu… - odpowiedziałem grzecznie i już chciałem odejść kiedy usłyszałem smutny głos dziewczyny.
- No tak, co ja mogłam sobie wyobrażać, ja i Zayn Malik…ale ze mnie idiotka… –ciągnęła mówiąc po cichu sama do siebie.
Zatrzymałem się i spojrzałem na nią. Nie była brzydka, była nawet ładna…średniego wzrostu, szczupła sylwetka, długie brązowe włosy do ramion z grzywką na całe czoło. Ja mógłbym się zgodzić, przecież cały czas umawiam się na różne randki. Spojrzałem w jej wielkie zielone oczy..i doszło do mnie, że to nie w te oczy chcę w tej chwili się patrzeć.
- Nie, to nie o Ciebie chodzi… - zatrzymałem się, chciałem przypomnieć sobie jej imię, ale w głowie miałem pustkę.
- Kristen. – oznajmiła.
- Kristen. – powtórzyłem po niej. – przepraszam.
- Ty…podoba Ci się już jakaś inna dziewczyna? – zapytała, jednak to brzmiało jak stwierdzenie faktu a nie pytanie.
- Aż tak widać? – zaśmiałem się.
- To zawsze widać…Lubisz ją? – kolejne stwierdzenie w postaci pytania. W odpowiedzi pokiwałem jedynie głową.
- Powodzenia. – powiedziała przyjaźnie.
- Dziękuję, Kristen. – posłałem jej przyjazny uśmiech, a ona go odwzajemniła i zostawiła mnie przed wejściem do stołówki.
To jest ta chwila. Teraz albo nigdy.


~ALLIE~


- Czy mi się wydaję czy ty mnie unikasz? – usłyszałam nagle za sobą głos, przez co upuściłam jabłko, które wcześniej znajdowało się w mojej dłoni. Od razu rozpoznałam do kogo należy głos. Jak mogłabym nie rozpoznać tego cudownego, aksamitnego głosu..
- Czy ty zawsze musisz na coś wpadać lub coś upuszczać jak mnie spotykasz? Aż tak na Ciebie działam? – zaśmiał się brunet, podając mi jabłko z podłogi. Staliśmy przy ladzie z jedzeniem w stołówce, a ja właśnie wybierałam sobie lunch, kiedy mi tak niegrzecznie przeszkodzono.
- Nie pochlebiaj sobie, to, że ze mnie niezdara to nie twoja sprawka. I na nic nie wpadam, to ty mnie uderzyłeś drzwiami wtedy przy sekretariacie. – odpowiedziałam oschle. Pewny siebie palant, nie będzie sobie pozwalał.
- Skoro taka z Ciebie niezdara, to potrzeba Ci ochroniarza. – powiedział posyłając słodki uśmieszek powodując rumieńce na moich policzkach. Od razu się odwróciłam plecami do chłopaka, aby nie zobaczył mojej słabości.
- Widzisz, unikasz mnie. – powiedział lekko zasmucony.
- Ja? Ciebie? To raczej ty wolisz unikać takiej niezdary jak ja, jeszcze coś się stanie twojej pięknej buźce. – odpowiedziałam, patrząc mu w oczy, których spojrzenie przyprawiało mnie o przyjemne dreszcze na plecach.
- O czyli przyznajesz, że jestem przystojny. – zaśmiał się, znowu ten zakochany w sobie palant się odzywa. – ale nie należysz do osób, których staram się unikać. – powiedział tajemniczo.
- A kto do nich należy? – zaciekawiłam się, pomijając wzmiankę o jego urodzie.
- Um…Harry.. – powiedział z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Harry? A to czemu on? Podpadłeś mu? – dopytywałam, wybierając mój ulubiony czekoladowy pudding z lady.
- Można tak powiedzieć… – nadal tajemniczy ton…co za pajac..przystojny pajac, ale to szczegół.
- Unikanie go chyba nie jest trudne, Harry przyszedł dopiero na czwartą lekcje. – powiedziałam.
Harry rzeczywiście nie był na pierwszych trzech lekcjach, a jak już przyszedł to wyglądał na wyczerpanego. Był blady, miał podkrążone oczy, a nawet jego jak zwykle idealne loczki nie wyglądały tak wspaniale.
- Co mu zrobiłeś? On ledwo żyję… – dodałam, odwracając się do niego szybkim ruchem tak, że zapach jego cudownych perfum dotarł do mojego nosa. Ughh…aż zakręciło mi się w głowie. Czy ten palant musi tak na mnie działać.
- Od razu ja coś zrobiłem, pewnie źle spał czy coś…Możemy już nie gadać o nim? – powiedział lekko zirytowany. Jeśli nie chce ze mną gadać to po co zagaduję…Czy może czymś go uraziłam niechcący? Nie rozumiem tego chłopaka…
 - To o czym chcesz niby gadać? A tak w ogóle to czemu ze mną gadasz? – zapytałam tym razem starając się oddychać przez usta aby nie uderzyła mnie kolejna fala jego perfum.
- Muszę Cię pilnować, potrzebujesz ochroniarza, niezdaro. – przekomarzał się, posłał kolejny słodki uśmiech. BUM-BUM, BUM-BUM. Jakbym usłyszała własne serce, które chce wyskoczyć z mojej piersi, aby się przytulić do tego pajaca. Nie!! O czym ja myślę, to przecież zakochany w sobie pajac!!!  Ale taki słodki zakochany w sobie pajac…
- Jakoś sobie poradzę… – rzuciłam wycofując się w stronę stolika, więcej nie zniosę tych słodkich uśmieszków.
- Czekaj… - zatrzymał mnie łapiąc delikatnie za mój nadgarstek. Ciepło…Przyjemne ciepło przeszyło całe moje ciało, a na moich policzkach pojawiły się kolejne rumieńce. Miejsce, w którym trzymał mnie chłopak było centrum tego przyjemnego ciepła, całe pulsowało…Nigdy nie doznałam jeszcze takiego cudownego uczucia..mój mały raj..STOP!!!
- Ja muszę iść, ja..muszę coś załatwić. – ciągnęłam, starając nie patrzeć się w te brązowe tęczówki, które najwyraźniej szukały mojego wzroku. – Może…pogadamy kiedy indziej… - dodałam, zostawiając Zayna w stołówce.
Po minucie, już siedziałam sama na parapecie. Dziękowałam Bogu, że chłopak nie pobiegł za mną…Co on sobie teraz o mnie pomyśli…jakaś dziwaczka, która stanowi zagrożenie dla otoczenia i ucieka kiedy tylko ją dotkniesz. On ze mną gadał, ten pajac, który umie tylko ranić ludzi ze mną gadał…a ja jak głupia idiotka czerwieniłam się na jego słodkie uśmieszki…I ten moment, kiedy złapał mnie za rękę. Spojrzałam na nadgarstek, nadal czułam pulsowanie w tym miejscu…przejechałam po rozgrzanej skórze. Mogłam tam zostać i pozwolić aby nadal mnie trzymał za rękę i a by ciepło ogarniało całe moje ciało dłużej…Pajac…jak on może tak na mnie działać? Nie mogę sobie pozwolić na kolejne takie reakcje na niego. Bo dla niego to pewnie nic nie znaczyło, zwykła zabawa, jutro już pobawi się z inną…Zabolało, myśl, że Zayn może tak słodko się uśmiechać do innej dziewczyny zabolała. Na moim policzku pojawiła się pojedyncza łza. Szybkim ruchem otarłam ją zanim dotarła do krawędzi ust. Nie rozumiem… przecież bardzo rzadko płacze, a teraz siedząc na parapecie pierwszy raz popłakałam się w szkole. Znosiłam żarty innych dzieci w podstawówce, czy chamskie plotki w gimnazjum, a teraz…Nic się nie stało..Po prostu znowu to zrobiłam…Zakochałam się….


Bardzo dziękuje za pozytywne komentarze;) Jesteście wspaniałe, kocham Was<333 Przepraszam, że tak długo, ale ni mogłam w ogóle się zmobilizować do napisania kolejnego rozdziału, obiecuję, że to już się nie powtórz ;) xxx A jak Wam się podoba rozdział??? Następny wstawię jak będzie 5 komentarze xD Bardzo proszę;) a jak Wam wakacje lecą? Macie jakieś ciekawe plany? Piszcie kochane<333 Gorąco pozdrawiam ;) xx

środa, 13 czerwca 2012

Rozdział 5


~ZAYN~
Nadzieja matką głupich, w tym przypadku to ja byłem tym głupim. Wciąż miałem nadzieję, że mam szansę u Allie, jednak nie umiałem zrobić w tym kierunku nawet najmniejszego kroku. Przez parę kolejnych dni widywałem ją codziennie, lecz nie miałem odwagi do niej podejść i zagadać. Bałem się. Ale czego? Odrzucenia? Czy może moje największe obawy miały się spełnić i dziewczyna, o której nie potrafię przestać myśleć wybrała mojego przyjaciela…Bałem się i to cholernie, za każdym razem gdy już miałem podejść do dziewczyny, nogi odmawiały mi posłuszeństwa i kończyłem na niczym. Czy to nie żałosne? Zayn Malik, jeden z największych podrywaczy w szkole boi się zagadać do dziewczyny. Co ona ze mną zrobiła? Nawet się dobrze nie znamy, a ona już tak na mnie działa…Nie wiedziałem czy Harry się interesuje Allie, może rzeczywiście to był zwykły projekt historyczny, ale nie mogłem powstrzymać gniewu widząc ich razem. To do mnie powinna się słodko uśmiechać, spuszczając nieśmiało wzrok a nie do niego. Może jego wcale nie obchodzi Allie, jednak zazdrość brała górę. Nie mogłem znieść towarzystwa Hazzy, irytowała mnie sama jego osoba i to, że on miał możliwość rozmowy z moją sympatią. Przez co, często zdarzały nam się kłótnie, jednak loczek nie zdawał sobie sprawy czego one są skutkiem.
- Stary, rusz dupę i chodź! – wyrwał mnie z zamyśleń lekko zirytowany głos Louisa. – Nie będziemy czekać cały dzień aż pan przystojny raczy ruszyć swój zacny tyłek i do nas dołączyć. – ciągnął dalej.
Siedzieliśmy w małej pizzerii na rogu, właścicielem był jakiś daleki kuzyn Nialla, więc dużo czasu przesiadywaliśmy w tej uroczej knajpce na wcinaniu gorącej pizzy, rozmowach czy jak zwykle bywało wygłupach. Zawsze po szkole się spotykaliśmy, czasem tutaj a czasem w domu, któregoś z nas. Trzymaliśmy się razem, najlepsi przyjaciele od zawsze. Nawet nie umiem sobie wyobrazić życia bez tych przygłupów, po prostu byliśmy nierozłączni. Wiele się działo w przeszłości, ale nadal się jesteśmy razem, i mam nadzieję, że tak pozostanie. I znowu nadzieja…
- Sam przyznałeś, że jestem przystojny. – droczyłem się z kumplem zostawiając stolik z resztkami pizzy za sobą. Chociaż dzięki Niallowi nie było ich za wiele.
- Nie zapomniałeś o czymś. – odrzekł Harry znacząco chrząkając.
Spojrzałem się na kumpla z niechęcią, nie miałem ochoty na niego patrzeć a tym bardziej rozmawiać.
- Ładnie dziś wyglądasz Harry. – powiedziałem sarkastycznie. Na co brunet mimowolnie się uśmiechnął.
- Bardzo śmieszne Zayn. Rachunek, pamiętasz? – wskazał na stolik z małą karteczką z jakimś zapiskiem.
- A to czemu ja dzisiaj mam płacić! – oburzyłem się.
- Ostatni wstałeś od stolika, pamiętasz zasady.  – ciągnął.
- Jak mógłbym zapomnieć, przecież cały czas o nich wspominasz, no chyba, że chodzi o ciebie wtedy zapominamy o wszelkich zasadach! – wykrzyczałem koledze prosto w twarz, na której pojawiło się na moment zaskoczenie, jednak od razu odstąpiło innemu uczuciu.
- Dobra uspokójcie się, nie róbcie scen. – sprowadzał nas do normalności Liam, jednak bezskutecznie.
- O co ci do cholery chodzi? To ty masz cały czas jakieś humory! – oddawał mi Loczek.
- Ja mam humory!?
- No nie wcale, może to sobie ubzdurałem, pewnie teraz posądzisz mnie o chorobę psychiczną?!
- Może powinienem, bo kto normalny śmieje się do żelek i robi dla nich mini domki?
- Ja.. – wtrącił się nieśmiało Niall.
- Zamknij się. – wykrzyczeliśmy równo, na szczęście Liam wyprowadził nas na zewnątrz aby nie umilać innym klientom restauracji posiłku naszymi kłótniami.
-  Z kim ja się zadaję. – powiedział Liam przykładając dłoń do twarzy, robiąc face palm.
- Możecie już skończyć, te wasze kłótnie robią się już nudne. – oznajmił głośno Louis zwracając tym naszą uwagę.
- Ta jasne, ja mogę już skończyć…zadawać się z tym dupkiem. – odburknąłem ostatni raz spoglądając na Harrego, po czym odwróciłem się na pięcie i ruszyłem do przodu zostawiając za sobą chłopaków.
- Zayn czekaj! – usłyszałem za sobą głos Payne, jednak nie miałem zamiaru się zatrzymywać.
- Poczekaj! – pociągnął mnie za ramię, zatrzymując mnie na śroku chodnika. Staliśmy już dosyć daleko od chłopaków, jednak nadal widziałem otępiałego Harrego, po prostu stał i patrzył mi w oczy czekając na moją reakcje, która było natychmiastowa.
- Zostaw mnie! – szarpnąłem ręką, aby Liam mnie puścił i zaczęłem dalej iść.
- Zayn, tak nie można… - ciągnął dalej Payne.
Zatrzymałem się na moment, po czym odwróciłem się do kumpla i spojrzałem mu w oczy.
- Odwal się.- wypowiedziałem szeptem w stronę przyjaciela.
Nie wiedziałem co we mnie wstąpiło, po prostu nie mogłem dłużej przebywać w ich towarzystwie, to mogłoby się jeszcze gorzej skończyć niż zwykła kłótnia. Nie odzywałem się do chłopaków do końca dnia, mimo że pisali do mnie i dzwonili. Nie miałem ochoty na wysłuchiwanie jak to źle postąpiłem.  Przez kolejny dzień w szkole również ani razu się nie odezwałem do nich, nawet do Liama, który siedział ze mną w ławce na większości lekcjach. Jednak on też nie wyglądał jakby chciał ze mną gadać. Powoli docierało do mnie co narobiłem..Nawaliłem…
Po skończeniu ostaniej lekcji byliśmy już wolni, w tym momencie podszedł do mnie Liam.
- Wiem nawaliłem, nie musisz mi o tym przypominać. – powiedziałem zanim przyjaciel zdążył cokolwiek powiedzieć.
- Nie miałem takiego zamiaru..chciałem tylko pogadać. – spojrzał się na mnie z troską, za to jak ich potraktowałem on nadal umie być dla mnie miły.
- A jest o czym? – zapytałem z przegranej pozycji.
- Sądzę, że jest…Zayn, zrozum Harry to twój przyjaciel, na serio chcesz spieprzyć tą przyjaźń? – zapytał, na co milczałem nie wiedząc co odpowiedzieć -  On to wszystko zrozumie, wystarczy z nim pogadać. Można jeszcze wszystko naprawić.
- Sam nie wiem…
- To się dowiedz i to szybko. A co do tej dziewczyny.. – zmienił temat.
- Stary nawet nie zaczynaj.
- Jeśli nie spróbujesz to i tak ją stracisz. Zawsze trzeba próbować swoich sił, zawsze jest nadzieja. – radził.
Nadzieja…Zawsze można ją mieć, ale czy jest sens. Wyszedłem ze szkoły i zrobiłem sobie krótki spacer. Chodziłem po parku i rozmyślałem co ja w ogóle wyrabiam, co mnie opętało. To nie jest już sprawa zazdrości o dziewczynę  tylko jakieś chore zachowanie szkodzące mojemu otoczeniu i mnie samemu. Spędziłam na rozmyślaniach dość dużo czasu, aż w pewnym momencie doszedłem do domu Harrego. Chyba trzeba to jakoś załatwić. Stałem pod drzwiami i zastanawiałem się co powiedzieć gdy zobaczę mojego kumpla. Nic mi nie przychodziło do głowy, panowała w niej zupełna pustka..Sekundy się dłużyły, a drzwi pozostawały nadal zamknięte. Jednak po chwili usłyszałem ciche kroki za drzwiami, które następnie delikatnie się otworzyły a w nich znalazł mój przyjaciel. Mam nadzieję, że nadal nim jest. Stał z lekkim zdziwieniem na twarzy nadal trzymając klamkę.
 - Hej. – powiedziałem z lekką chrypką.
- Czego chcesz? – odparł z obojętną miną.
- Niezbyt miłe powitanie, ale chyba na to zasłużyłem. – trzymałem ręce w kieszeniach, a wzrok wlepiałem w swoje adidasy. Czekałem na odpowiedź, ale jej nie dostałem, w końcu podniosłem wzrok. -  Mogę wejść? – zapytałem nieśmiało.
Harry odchylił lekko głowę i głęboko westchnął, przesunął się kawałek i otworzył szerzej drzwi wpuszczając mnie do środka. Ani razu na mnie nie spojrzał. Gdy już znaleźliśmy się w jego pokoju usiadł przy komputerze i zaczął przeglądać jakieś strony. Przez chwilę stałem w ciszy czekając…tylko na co? To ja zawaliłem i to teraz muszę wszystko odkręcić.
- Słuchaj, wiem, że jesteś na mnie wściekły i prawdopodobnie nie chcesz ze mną gadać i pewnie wolałbyś teraz w spokoju przeglądać Internet niż wysłuchiwać mojej gadaniny..- przerwałem na moment, czekałem na reakcje rozmówcy, jednak nadal przeszukiwał sieć nie zwracając na mnie uwagi. – Zachowałem jest jak ostatni dupek, którym i tak jestem i z pewnością zasługuję na 20 lat katorżniczej pracy w kamieniołomach, ale…
- Tak, zachowałeś się jak ostatni dupek i tak z pewnością nim jesteś, a co do pracy to sądzę, że zasługujesz na minimum 25 lat. – przerwał mi, obracając się na krześle obrotowym w moją stronę.
- Przepraszam. – powiedziałem krótko.
Staliśmy przez w chwilę w ciszy, Hazza wstał z fotela i stanął metr ode mnie patrząc mi prosto w oczy. W pewnym momencie znowu westchnął głęboko i zaczął:
- Gdyby nie fakt, że ja jestem przedostatnim dupkiem i również powinienem wylądować w kamieniołomach, to byś już dawno wyleciał przez to okno, ale w takim przypadku nie pozostaje mi nic innego jak ci darować. – skończył uśmiechając się do mnie łobuzersko.
Zaśmialiśmy się oboje i przytuliliśmy się po przyjacielsku poklepując się po ramionach.
- Dupki muszą trzymać się razem.
 - Tylko te twoje humorki mają mi się nie powtórzyć, bo już nie będę taki łaskawy. – zagroził mi machając palcem wskazującym przed samym nosem.
- Obiecuję.
- A tak przy okazji, co jest ich przyczyną? – zaciekawił się.
- Sam chciałbym wiedzieć.
- Ty chyba dobrze wiesz. – wyszczerzył białe zęby. Spojrzałem na niego pytająco.
- Zaynuś się zakochał, Zaynuś się zakochał.. – wyśpiewywał słodkim głosem podskakując jak mała dziewczynka.
- Oby nie..
- A kim jest ta szczęściara?
- Nie ma jej, nie jestem w nikim zakochany. – nie miałem ochoty się zwierzać, a w szczególności Harremu.
- Nadejdzie dzień, w którym i tak mi powiesz. – poklepał mnie po ramieniu.
- Może, ale ten dzień na pewno nie jest dzisiaj.
- Będę czekał.
- To sobie poczekasz. – skwitowałem.
- A może wskoczymy do Tomlinsona, siedzi tam z chłopakami…się zdziwią jak nas razem zobaczą. – zaproponował Loczek.
Zgodziłem się i już byliśmy w drodze do Tomma. Nie szliśmy długo, może z 10 minut, które bardzo szybko, bo przecież w dobrym towarzystwie czas leci szybciej.
- Suprise!!! – krzyknęliśmy równo wbiegając do salonu państwa Tomlinson.
- O widzę, że konflikt zażegnany. – odparł Liam na nasz widok.
- Jak ja za wami tęskniłem. – rzucił się w naszym kierunku Louis, zaczął nas ściskać jakbyśmy nie wiedzieli się 10 lat.
Zaczęliśmy jak zwykle się wygłupiać, znowu po prostu świetnie się razem bawiliśmy jak kiedyś. Niall i Harry zaczęli bić się na poduszki, a Liam już zabrał się za wybieranie filmu do obejrzenia.
- Ej Malik, mam propozycję nie do odrzucenia. – zwrócił się do mnie Lou aby reszta nie usłyszała. Czyżby znowu jakiś chytry plan?
- A jaką dokładniej? I czy warto z tobą wchodzić w układy, ostatnio mi się opłaciło. – zwróciłem się do chłopaka z lekkim uśmiechem przypominając sobie dawne wygłupy chłopaka.
- Spokojnie, ta ci się opłaci. – uśmiechnął się chytrze. – Może zrobisz Harremu małego psikusa na dowód waszej zgody? – zaproponował tajemniczo.
Spojrzałem się na niego pytająco na co wyjął ze spodni małą buteleczkę. Po dokładniejszemu przyjrzeniu okazało się, że są to tabletki na przeczyszczenie.
- Oj Tommo, nie warto z tobą zadzierać. – zaśmiałem się pod nosem.
- Czyli się zgadzasz?
- Jak mógłbym odrzucić taką propozycję. – uśmiechnąłem się do przyjaciela i posłałem mu porozumiewawcze spojrzenie.
- Haroldzie, Niallu macie może ochotę na uczczenie dzisiejszego spotkania czymś mocniejszym? – zapytał donośnym głosem Tomlinson jakby właśnie zapowiadał wizytę królowej.
- Jeśli sam proponujesz. – odpowiedział z entuzjazmem Harry dostając w głowę poduszką od Nialla.
- Louis.. – powiedział poważnym tonem Payne.
- Spokojnie kolego, zdajemy sobie sprawę, że jutro musimy być w szkole więc dzisiaj bawimy się kulturalnie. – zwrócił się niego Louis. – Zayn, pomożesz mi? – tym razem zwrócił się do mnie.
Poszliśmy do kuchni, gdzie Lou wyjął z lodówki cztery piwa i podał na nie szklanki. Podał mi buteleczkę z tabletkami.
- Co dlaczego ja?
- Bo to są twoje przeprosiny, a ja stoję na czatach.
- Nie stoisz na czatach, tylko opychasz się ciastkiem.
- Nieprawda! – odparł ledwo zrozumiale gdyż buzię miał wypchaną ciastkiem czekoladowym.
Nalałem piwo do szklanek po równo w każdej, potem przyjrzałem się tabletkom.
- Czy to na pewno  bezpieczne? Tak mieszać alkohol z tym. – upewniałem się.
- Ty przecież nie będziesz tego pił, więc się nad tym nie martw. – odpowiedział. – Brakuje mi czekolady. – oznajmił po czym zaczął się przepychać między mną a szafką kuchenną.
- Ile mam tego dodać? – zapytałem przystawiając buteleczkę z lekiem do szklanki.
- Nie wiem, jedną, dwie. – odpowiedział nadal się przepychając w poszukiwaniu czekolady. – MAM! – wykrzyczał z radością machając rękami.
- Kurwa!! – wykrzyczałem od razu.
- Nie bądź zazdrosny, dam ci kostkę. – powiedział nieświadomy co zrobiłem.
- Nie o to chodzi, szturchnąłeś mnie i wsypałem za dużo. – wyjaśniłem.
- Trudno, za późno aby się wycofać. – odparł mieszając piwo, aby nie było widać tabletek rozpuszczonych w alkoholu.
- Trudno?
- Harry gorsze rzeczy pił, jakoś przeżyje i tym razem. – podał mi szklankę z piwem Harrego.
- Dlaczego ja mam mu to dać? –oburzyłem się.
- Twoje przeprosiny. – przypomniał mi.
Weszliśmy do pokoju i rozdaliśmy napoje chłopakom. Ledwo opanowaliśmy uśmiechy, lecz musieliśmy się starać aby nasz plan się powiódł. Liam chyba coś zauważył, gdyż przyglądał się nam badawczo.
- W szklankach? Co to za burżuazja? – zagadał Niall.
- Dzisiaj pijemy jak szlachta. – odparł Lou.
- Harry, w imię przeprosin. – powiedziałem podając chłopakowi trunek.
- No to do dna! – krzyknął Lou, bacznie się przyglądając Harremu jak pije zawartość swojej szklanki.
Pozostało nam tylko czekać…


A teraz kilka spraw..Po pierwsze wielkie dzięki za pozytywne komentarze:** Wiecie jakie one są motywujące do dalszego pisania, jesteście kochane<333 Po drugie, przepraszam Was za ten rozdział, pewnie spodziewałyście się jakiegoś wstrząsającego zdarzenia a tu takie nudy, ale jak tylko złapie pomysł to nie umiem go nie rozpisywać, wątki poboczne za bardzo mnie wciągają xD Po trzecie, już sama nie wiem co chciałem napisać;) Jeszcze raz dziękuję za komentarze i że czytacie te moje wypiciny, Pozdrawiam<333